Psycho Visions – Our Own
(2020)
Zespół, z którym pierwsze spotkanie miałem w Garage Pub w Krakowie, podczas ich występu wspólnie z Ennorath. Przyznaję, że płytę przytuliłem w ciemno. Czy żałuje? Oczywiście, że nie!
Ich występ był wyjątkowy i teatralny, ale o moich wrażeniach z tego koncertu poczytać możecie tutaj: Rozdział 24 . Zaśmiałem się wtedy, że oto na scenę wyszli jedyni biali wśród czarnych.
Zajrzyjmy o czym jest ich drugi album, nazwany Our Own. Bo klimatycznie dzieje się dużo…
Zapraszam :)
1. Mirrors (lustereczko powiedz przecie…)
Początek i od razu mamy z grubej rury. Jest ciężko i jest melodyjnie. Po dosyć wagowym wstępie mamy wejście wokalu, który od razu zwalnia całość i płynie sobie wprost do naszych uszu. By po kilku taktach warknąć i wrócić do właściwej, ciężkiej, wagi. Można by rzec, że pierwsza połowa utworu to jest takie skakanie z łagodnej i przyjemnej melodyjności, do ciężkich, ostrych riffów i mocnego wokalu. Druga połowa natomiast to jest miksowanie ciężkiego klimatu z jeszcze mocniejszym. Całość brzmi przyjemnie (dla mojego ucha) a i nogi nie pogardziły podskakiwaniem przy tych riffach.
Co do tekstu…
Moim zdaniem, tytułowe lustro, oznacza odbicie naszego życia. Tylko teraz pytanie, czy to odbicie jest życiem jakie do tej pory prowadziliśmy i prowadzimy, czy takie jakie mogłoby być? Gdyby złapać wtedy tego motyla. Może to odmieniło by nasz los na lepsze – zastanawiał się bliski kresu swojej wędrówki człowiek…
Pojawiło się tutaj porównanie do efektu motyla, które oznacza – małe zmiany (lub kroki) na początku, przynoszą ogromne zmiany w późniejszym etapie. Dla przykładu: za łebka uczymy się grać na gitarze, by już jako dorosły grać w międzynarodowej sławy zespole.
Utwór możesz posłuchać tutaj: Mirrors
2. Two Sides
Początek równie ciężki ze świetnymi riffami. Tutaj wokal wszedł zdecydowanie szybciej, niż w poprzednim utworze. Zaraz po pierwszej zwrotce do głosu dochodzi solówka. W zasadzie można by rzec, że cały ten utwór to jedna wielka gitarowa solówka, do której towarzyszy wokal.
Tekst jest strasznie zagmatwany. Z początku nie można tu dojść do ładu składu, mając wrażenie, że jest to zlepek przypadkowych linijek, nie mających nic ze sobą wspólnego. I właśnie to je łączy. W tekście, jak sądzę, chodzi o to, jak zrozumieć niezrozumiałe. Pokazuje co robić, żeby tego nie robić.
„choose wrong, be proud, be doomed for it(…)” - wybierz źle, bądź dumny, bądź na to skazany
„choose well, be proud, feel shame(…)” – wybierz dobrze, bądź dumny, wstydź się
Żebyś mógł wreszcie postępować właściwie, nie obejdzie się bez zrozumienia tego. Dający do myślenia utwór.
Lecz mogę się również mylić… ;)
Utwór możesz posłuchać tutaj: Two Sides
3. Everywhere yet Nowhere
Ten utwór ma w sobie elementy psychodeliczne, i to słychać już na początku. Na samą myśl nogi mi nosi.
Zerknijmy do tekstu. Tutaj zastanawia mnie, kto jest tym kimś, który jest wszędzie i nigdzie. Czy to jest nasze odbicie gdzieś tam? (nasuwa mi się na język słowo równoległy wszechświat, a może nawet i istoty astralne) Skoro powstało z wiatru i popiołu. A spalić czy uzdrowić tego się nie da. Nie możesz być, wtedy kiedy ja tu jestem.
Zgubisz się i będziesz żałować. Tylko czego? Chęci bycia tam gdzie ty? W wolnym tłumaczeniu próbując cię odnaleźć?
Nawiasem mówiąc, do tego utworu powstał teledysk, który odkrywa przed nami nieco więcej, niż sam tekst, czy melodia. Jest to dziwne, tajemnicze i szalenie wciągające.
Utwór możesz posłuchać i obejrzeć tutaj: Everywhere yet Nowhere
4. Hectic Gallop (za czym tak gnasz..?)
Jak tytuł wskazuje, utwór gorączkowo gna przed siebie. Nie patrząc na nic, ani na nikogo. Choć bywają i chwile, kiedy ledwie ledwie prędkość zwalnia. Tylko po to, by za moment znów wystrzelić, jak z procy. Jest zarazem najkrótszym utworem na płycie.
A dokąd jest ten szalony, gorączkowy bieg? Pierwszy na myśl przychodzi mi wyścig szczurów. Ale sądzę, że to byłoby zbyt małostkowe.
Ten galop może być taki gorączkowy, ze względu na pospiech w życiu. Biegamy za czymś tak łapczywie, że zapominamy co jest tak naprawdę ważne. Koniec końców biegniemy za straconą nadzieją, przez co wszystko odwraca się do góry nogami. Byle tylko nie stracić tchu.
Utwór możesz posłuchać tutaj: Hectic Gallop
5. Conjurer
W końcu jest. Prywatnie mój ulubiony utwór na tej płycie. Początek jest genialny. Ta solówka, te riffy i werbel. Mógłbym tego utworu słuchać w kółko… ^_^ Nie brakuje tu też cięższych momentów z lekkim, bo zrozumiałym, growlem.
Pierwsze co przychodzi mi na myśl, kiedy zatracam się w tym klimacie, to Starożytny Egipt. Piramidy, ogrom złotego piasku i ten gorąc… nie pytajcie dlaczego – sam nie wiem ;)
Tekst tylko początkowo jest pozytywny i, w pewnym sensie, radosny. Dalej jest już ta ciemna strona. Tytułowy zaklinacz kusi nas krainą marzeń pełną radości. Byśmy wzięli go za rękę i poszli tam z nim. Kto by się zawahał?
Koniec końców przychodzi czas zapłaty, wtedy zaklinacz pokazuje swoją prawdziwą naturę. Dostaniesz radość, będziesz się dobrze bawić w tej krainie marzeń, ale w zamian będziesz przygnębiony i cały zakrwawiony. Radość kosztem przygnębienia? Brzmi to jak katolickie określenie tego złego demona, który nas wabi i kusi.
A kiedy jesteś już na skraju załamania. Przygnębienie zagościło na dobre w twojej duszy – cena została spłacona, a jego praca zakończona. „worship me!” - wybrzmiewa na końcu…
Powołując się jeszcze na chwilę do mojego religijnego porównania. Kogo „należy” wielbić? Tego nieskończenie dobrego. A co on dla nas robi? Kusi… obiecuje krainę marzeń i szczęścia, w zamian za przygnębienie i wykrwawianie się. I kto tu jest tym dobrym a kto złym? Ale tak naprawdę .
Chodźmy do następnego utworu, bo zaraz się rozkręcę i zejdę z tematu ;)
Utwór możesz posłuchać tutaj: Conjurer
6. Inertia
Ten utwór to niekończąca się zmiana rytmu i melodii. Początek szybki, ciężki i energiczny. Za chwilę *cyk* i melodia się zmienia, zwalnia. Zaczyna płynąć, by za zakrętem znowu nabrać ciężaru. Przyjemnie brzmi ten dźwięk stłumionego dzwoneczka. Gdzieś za połową pojawia się podwójna stopa, która na nowo napędza całość, tylko po to, by za chwilę zwolniło. Końcówka utworu to melodia podobna do tej z początku, tylko nieco rozciągnięta w czasie i wolniejsza.
Komponuje się to interesująco. Na pewno nie można narzekać na nudę w tym utworze. Ciągle coś się dzieje. A jak wygląda tu tekst?
Pierwsze linie to coś na jakby tragedia gdzieś w górach. Zerwała się lawina, która spadła na bohatera, który staczając się w dół, raczej tego spotkania nie przeżył. Trafił za to do jakiejś zapomnianej świątyni w krainie mężczyzn.
„jump as never before, with the crowd of this pointless show, run and be scared” – ten wers przywodzi mi na myśl dzisiejszą szarą masę. Ludzi, którzy podążają za tłumem. Są tacy jak wszyscy. Pozwalają sobą dyrygować, wedle uznania, na prawo i lewo. Nie myśl, rób co ci karzą…
Utwór możesz posłuchać tutaj: Inertia
7. Place to Crawl
Sądzę, że ten utwór bardzo nawiązuje do obecnej rzeczywistości. Nawiązując do poprzedniej mojej wypowiedzi. Tutaj również padają rozkazy wbrew logice - „they want you to stand tall, when there’s only place to crawl”. Człowiek został tutaj przyrównany do szczura. Tak jak one, tak i ludzkość biega, tylko po to, by biec. Bez celu, bez sensu, za kimś przed nami.
Biorąc przymuszony udział, w tym bezsensownym wyścigu, czujemy ciągły strach, że nie uda nam się dostać na tron, że nie uda nam się wzbić ponad innych. Więc próbujemy więcej, staramy się bardziej. A ci, którzy są już tam wysoko, patrzą na nas i śmieją się do rozpuku, jak człowiek może być tak łatwy do manipulowania…
Spójrzmy teraz na melodię, skoro tekst już mamy sprawdzony…
Tutaj klasycznie już – początek ciężki, choć techniczny i melodyjny, a po chwili wchodzi symfoniczny wręcz wokal, który zmienia się na lekki growl. A za moment kolejna zmiana na szept. Gdy nadchodzi moment dla solówki, następuje kolejna niespodzianka – nie brzmi ona jak dotychczas. Przyjemnie towarzyszy nam do końca utworu, który…
Możesz posłuchać tutaj: Place to Crawl
8. Feed Me (jakimś smakołykiem najlepiej…)
Ostatni utwór – szkoda, bo przyjemnie się buja przy tym albumie. Bardzo skoczny i przyjemny dla ucha – na pewno dwie pierwsze zwrotki. Potem dzieją się instrumentalne wiraże, ale do tego zdążyliśmy przywyknąć.
Słuchając tego utworu, na myśl przychodzi mi ktoś szalony. Kogoś takiego, kogo większość społeczeństwa najchętniej zamknęłaby w pokoju bez klamek. On jednak odbija piłeczkę i sam twierdzi, że to oni mają urojenia, a nie on.
Utwór możesz posłuchać tutaj: Feed Me
Podsumowanie:
Psycho Visions, to jest chyba pierwszy zespół, którego ciężko mi zaszufladkować. Czerpią z tak wielkiej ilości gatunków, że dla mnie niemożliwym jest jednoznacznie określić graną przez nich muzykę. Ale to pewnie plus dla zespołu. W końcu wyróżniają się z tłumu. Nie tylko muzyką, ale i strojami i spektaklem odgrywanym na scenie.
Mimo wszystko polecam ten zespół i ich twórczość. Zwłaszcza, że mają jeszcze jedną płytę na swoim koncie – Inflect – wydaną w 2018 roku.
Ostatnia ciekawostka na dziś – już niebawem będziecie mieli możliwość posłuchać, co ciekawego do powiedzenia ma Łukasz – wokalista Psycho Visions – na temat nie tylko płyty, w ramach mojej serii NIEcodzienne Wywiady na Youtube. Po dzisiejszym poście, sądzę, że warto te kilka dni poczekać i dowiedzieć się tego i owego o zespole.
A tymczasem dziękuję za uwagę i do następnego.
Ave.!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz