czwartek, 25 lutego 2021

Recenzja: Synaisthesis – Narodziny (2019)

 Synaisthesis - Narodziny 
(2019)


Synaisthesis – zespół, który powstał w 2008 roku za sprawą TomkaPyzia’ (basisty). Z kolei ja zespół poznałem dopiero po ponad dekadzie, za sprawą kilku „przypadkowych” czynników, które nastąpiły po sobie.


Otóż, najpierw z ekipy odszedł jeden z gitarzystów (Janusz), na miejsce którego wskoczył mój dobry przyjaciel – Raiso. Pewnego dnia, kiedy spotkałem się z Raisem, ten wręcza mi płytę, mówiąc, że to będzie miało za kilka dni premierę – dokładnie mówiąc płyta miała swoją premierę 7 listopada 2019. A koncert, na którym będę miał przyjemność posłuchać ich twórczości na żywo był 18 stycznia 2020 roku (chwilę potem był koncert Sabatonu w Warszawie, ale o tym już było – i relacje jest na drugim blogu ;) o TUTAJ)



Uradowany faktem, że przyjacielowi się trafiło i jeszcze bardziej uszczęśliwiony tak super prezentem-niespodzianką z braku okazji od razu wrzuciłem płytę na głośniki.


I w końcu zebrałem się w sobie, żeby opisać moje słuchowe doznania. A trochę tego było. Ale zacznę może od początku….


Synaisthesis, czy ta nazwa coś w ogóle oznacza? Owszem, oznacza coś. Zgodnie z notatką napisaną w książeczce dołączonej do płyty, nazwa ta oznacza „równoczesne postrzegane” (z greki). Jest to stan lub zdolność, w której doświadczenia jednego ze zmysłów (np. wzroku) oddziałują na drugi zmysł. Dla przykładu niech będzie barwa niebieska odczuwana jest jako chłodna, obraz litery bądź cyfry budzi skojarzenie kolorystyczne, lub co tutaj bardziej pasuje – odbieranie niskich dźwięków wywołuje wrażenie miękkości (słuchasz muzyki i miękną ci kolana ^_^) 



01. Narodziny

Narodziny narodzin… czyli pierwszy utwór na płycie. Początek zapowiada coś interesującego i przyjemnego dla ucha. Dudniące brzmienie perkusyjnych tomów, do których za chwilę dołączają gitary z równie zachęcającym riffem. Dopełnieniem intra są talerze oraz stopa. Szkoda, że ten motyw trwa tak bardzo krótko. 
Tuż za rogiem czai się Ostry z jego punkowym wokalem. Agresywny i drapieżny. Jest to bardzo specyficzne, w moim odczuciu, połączenie. Typowo metalowe riffy gitarowe z punkowym wokalem. Nie powiem, żeby brzmiało to źle czy dobrze, ale przyznaje, że brzmi to inaczej. Ciekawie i interesująco. 
Gdzieś w połowie utworu, mamy znaczne zwolnienie tempa. Z ostrego na zdecydowanie balladowe. I to brzmi fantastycznie. Zdecydowanie mój ulubiony fragment. Po minucie gitary dochodzą do wniosku, że „starczy tego spokoju” i atakują ze zdwojoną siłą w akompaniamencie perkusji. 

O czym jest ten utwór? O narodzinach.. ale jakich? Uważam, że chodzi tutaj o narodziny pewnej okazji, która nagle pojawia się w naszym życiu. Kiedyś chęć dzieliła mnie – kiedyś pragnienie pojawiło się jako myśl, jako swego rodzaju marzenie, które jak nasionko zasiane pewnego dnia wzejdzie. Teraz krok, by dotknąć Jej – okazja pojawiła się, zmaterializowała w fizycznym świecie i jest tuż tuż, by ją złapać i skorzystać z niej. Takiej okazji nie warto zaprzepaścić. Jednym słowem – szkoda by było. 
Końcowy fragment jest interesujący. Pada tu pytanie, czy los(?) pozwoli nam skorzystać z tej wymarzonej okazji i złapać ją za dłoń, czy jednak w swój wyrafinowany sposób nam w tym przeszkodzi.  
Uważam, że w tym przypadku los okazał się łaskawy. Ponieważ najpierw idea, myśl, potem powstał zespół, który teraz możemy podziwiać. Te nasionko dojrzewało długie lata, ale owoc warty był czekania… 


Utwór możesz posłuchać tutaj: Narodziny



02. Strażnicy

Mocny i potężny kawałek dobrego metalu. Fantastyczne riffy i genialna perkusja. W tym utworze również mamy lekką odmianę pośrodku utworu. Tym razem pierwsze skrzypce dostaje perkusja, natomiast pozostałe instrumenty dostały chwilę przerwy. Nie na długo… bo po chwili z mgły wyłania się elektryk. 

Odnoszę wrażenie, że jest to utwór o lekkim zabarwieniu politycznym. Podmiot liryczny w tekście zadaje dosyć niewygodne pytania do tytułowego strażnika, który może być jednocześnie swego rodzaju wodzem. Wodzem/Przywódcą, który ukrywa swoje prawdziwe oblicze. Mimo wiedzy, że nic mu nie zrobią, nie skrzywdzą go.

Tak zwani Strażnicy Moralności są sterowani przez kogoś jeszcze wyżej. W tekście pada pytanie, co w przypadku, kiedy ludzie dowiedzą się, że są oszukiwani i manipulowani. Co tytułowy strażnik zrobi, jeśli prawda wyjdzie na jaw? Prawda, że nie jego władza rządzi, tylko ludzki lęk. 

Jest tutaj wiele wątków, które pasują do dzisiejszego świata; jak chociażby Strażnicy (pseudo) Moralność, wymyślonej na potrzeby gardzonego przez nas (ludzi) świata, władza elit poprzez wzbudzanie w ludziach lęku, manipulowanie ludźmi i jawne okłamywanie ich. 

Prawdę mówiąc, sam zaczynam się zastanawiać, co by się zdarzyło, gdyby ludzie pozbyli się lęku. Czy wyszliby na ulicę w jakimś strajku? Czy rozpoczęliby jakiś bunt, czy rewolucję? Czy mimo wszystko, nic by się nie zmieniło? Jak uważasz, napisz w komentarzu – wejdźmy w dyskusję na ten temat. 


Utwór możesz posłuchać tutaj: Strażnicy



03. Pęd

Czysty heavy metal – myślę, że tak mogę podsumować trzeci utwór na tej płycie. Czyste riffy gitarowe i prosta do zagrania na wyimaginowanej perkusji melodia… Jest i krótka wstawka basowa. Nie zabrakło tutaj też morału, który jest prosty jak refren – Nie zatrzymuj się.

Prosty w budowie kawałek – zwrotka, refren, zwrotka, refren, solówka, zwrotka, refren, koniec. Jednak jest w nim to coś. Jest przyjemny i refleksyjny. Mimo, że Ostry sugeruje gnać do przodu, to przy tym utworze można zrobić sobie chwilowy postój i zastanowić się nad własnym życiem. W końcu „Monotonia życia myśli niszczy twe”, więc dla własnej satysfakcji, można by było coś w tym życiu zmienić? Przecież „Siła drzemie w każdym z nas”. 

I myślę, że z tą motywacją Cię zostawię… odnajdź ją w sobie i pielęgnuj ;) a przede wszystkim – Nie zatrzymuj się!


Utwór możesz posłuchać tutaj: Pęd



04. Zmysł

Jest to najkrótszy utwór na płycie. Jednak skupię się tutaj na samym tekście. W końcu po co pisać raz jeszcze to samo o genialnych riffach i mocnej perkusji? Na uwagę zasługuje tutaj solówka, natomiast motyw główny pozostaje w głowie na długo. W moich myślach gitary brzęczały pół nocy i niemalże cały następny dzień w pracy. Tylko ta chrypka Ostrego tutaj mnie nieco kłuje w uszy. Nie skreśla to, co prawda, całego utworu, ale jest kilka takich fragmentów, które moim uszom nie podeszły do końca. Mimo to, polecam samemu się przekonać i posłuchać. Potem daj znać w komentarzu, co sądzisz ;) 

Natomiast, co do mojej interpretacji samego tekstu, to uważam, że podmiot liryczny rozważa przysłowiowe wejście drugi raz do tej samej rzeki. Czym może być ta rzeka? Wszystkim. I niczym zarazem. Refren może sugerować powrót to dziewczyny/kobiety* ( * - zaznacz właściwe). Tak, jakby bohater chciał wrócić i wznowić związek, który się rozleciał. Jednak pyta sam siebie, czy warto, czy jeszcze jest nadzieja? 

Może też jestem w błędzie i bohater stoi nad gzymsem, chcąc z sobą skończyć i tuż przed skokiem zastanawia się, czy Spróbować jeszcze raz? 

To, która wersja wydaje Wam się lepsza, zostawiam Wam do oceny. Koniecznie daj znać w komentarzu ;) 


A utwór możesz posłuchać tutaj: Zmysł



05. Zagubiona Dusza

To jeszcze nie jest nawet połowa płyty a mnie już na początku tego utworu buja. Intra tych utworów są naprawdę genialne. Obiecują wiele i wywiązują się z danego słowa. 

Mamy tutaj do czynienia z drugim utworem, który nie dość, że zadaje moralne pytanie to jest bardzo refleksyjny. 

Podmiot liryczny zwraca się bezpośrednio do słuchacza i zmusza go, by ten się zastanowił nad swoim życiem – czy warto tak, przed siebie iść, z sobą na wspak(…)  Bez prawa do łez, bez prawa by być(…) czy musimy żyć w ciągłym egoizmie? Z wieczną pychą? Z gniewem na ustach? 

Są to bardzo trafne pytania w dzisiejszych czasach, kiedy praktycznie każdy z nas udaje kogoś kim chciałby być, uznając, że bycie prawdziwym jest niczym jego słabość. W twoich oczach strach – by nikt nie poznał twojego prawdziwego Ja, bo obawiasz się, że uzna cię za kogoś słabego, gorszego od niego samego… 

Czy naprawdę warto udawać kogoś, kim się nie jest? Warto chodzić ze wzrokiem wbitym w podłogę? Odpowiedzcie sobie sami… ;) 


A utwór możesz posłuchać tutaj: Zagubiona Dusza



06. Upadek

Mało jest utworów, gdzie pierwsze skrzypce dostaje bass. Głębokie i melancholijne intro. W tym numerze wokal Ostrego pasuje idealnie. 

Motywem w tym utworze jest bezradność i depresja, która odbiera ci chęć do dalszej wiary w samego siebie. To co wierzyłeś do tej pory przestało mieć  jakikolwiek sens. Brak chęci i stagnacja zawładnęła całym tobą i sieje swoje spustoszenie w twojej duszy… Mimo to, masz gdzieś w sobie siłę, by dalej walczyć, by dalej się bić. Bo nie jest ważne to, ile razy upadniesz, lecz to, ile razy wstaniesz. Otrzepiesz kurz z obolałych kolan i sięgniesz po swoje – na przekór wszystkim, w zgodzie z własnym Ja… 


Utwór możesz posłuchać tutaj: Upadek



07. Lęk

Początek brzmi, jakby podmiot liryczny otworzył oczy i zobaczył co się dzieje. W końcu przejrzał na oczy. Postanawia uciec, odciąć się od przeszłości i ruszyć w lepszą przyszłość. Chce spalić za sobą wszystkie mosty, i zbudować siebie na nowo. Z jednej strony chce zostać sam – Zostawcie mnie, zostawcie wszyscy mnie – z drugiej zaś, na refrenach, prosi kogoś o pomoc – proszę cię, pomóż mi. Kim może być ten KTOŚ? Albo czym… czymś wyimaginowanym, czy może kimś realnym? 

Na pewno w ucho wpada linia basowa. Wzmacnia wypowiadane słowa, które silniej oddziałują. 


Utwór możesz posłuchać tutaj: Lęk



08. Delirium

Ballada? To może być interesujące… (w górę zapalniczki!) 

Ballada, i to całkiem przyjemna, o obłędzie – czysto teoretycznie tyle mógłbym zostawić słowa o tym utworze. Tylko po to, żeby każdy z Was przekonał się sam, jak wygląda wykonanie ballady w wykonaniu Synaisthesis. 

Początek przyjemny i to „papa rara paaaa pam” na długo pozostaje i fruwa w myślach. Wokal Ostrego w wolniejszych sekcjach pasuje wręcz idealnie. Jest genialny w połączeniu z gitarowym  solo. Jednak ten spokój trwa do momentu perkusyjnego przejścia, gdzieś w połowie. Po tym, mam wrażenie, że do głosu doszedł Punk Rock… z metalową solówką. Ciekawe połączenie, przyznaję. 

Natomiast jeśli chodzi o tekst, to mam wrażenie, że do głosu doszedł tu ktoś chory psychicznie. Na myśl przychodzi mi schizofrenia. Podmiot liryczny zadaje sam sobie odwieczne pytanie – kim jesteśmy, dokąd zmierzamy – okraszone wyznaniem uwięzionego umysłu. Stalowe kraty i, w domyśle, stalowe łańcuchy z kajdanami na rękach – mogą być metaforą mentalnego zniewolenia (przez nałogi?) bądź złe przyzwyczajenia czy niechciane nawyki. Podmiot liryczny jest zmieszany. Dostrzega problem, jednak ciężko jest mu oduczyć się wyuczonego. Jak już mówiłem – utwór nad wyraz interesujący. Uważam, że każdy mógłby zinterpretować go na swój sposób.


Utwór możesz posłuchać tutaj: Delirium



09. Strach

Rzeczywistość potrafi być przerażająca – jak koszmarny sen. Zwłaszcza, jak jesteś z nią sam na sam.  O tym jest dziewiąty utwór Narodzin. Przed zaśnięciem, wspominając miniony dzień, pragniemy uciec od tego wszystkiego jak najdalej. Tuż po przebudzeniu, kiedy świadomość budzi się kolejnego dnia – wiemy, że ta szara, ponura i straszna rzeczywistość nie odpuszcza tak łatwo. 

Melodia tym razem zostawiła klimat Punk Rocka w tyle i skupiła się na przyjemnym dla ucha Heavy Metalu. Jednak gdzieś te naleciałości Punka da się usłyszeć. Punk, jak wspomniana rzeczywistość, nie daje o sobie zapomnieć… 


Utwór możesz posłuchać tutaj: Strach



10. Bachus Song

Trzeba trochę odpocząć od tych ciężkich, moralnych tematów. Tutaj mamy do czynienia z czymś, co każdy z nas zna od podszewki. Podane w metalowo-punkowym klimacie. 

Parafrazując klasyka - "Jedzą , piją , lulki palą , tańce hulanki , swawole , ledwie karczmy nie rozwalą”* – tak kiedyś pisał Mickiewicz w wierszu „Pani Twardowska”. Tak ten utwór jest o dobrej, zakrapianej wódką i bimbrem imprezą. Bo, jak wiemy, nie tylko obowiązkiem człowiek żyje – trochę uciechy też się należy. Szkoda tylko, że po tej uciesze musi przyjść ten umiłowany przez wszystkich 
K A C. Nawet i on dostał swoją chwilę sławy. 

Tytułowy Bachus, jak znalazłem w internetowych odmętach, to inaczej Dionizos**, który w mitologii greckiej był bogiem płodności, dzikiej natury, winnej latorośli i wina (o winie też jest mowa w tekście). Kiedyś, kiedyś, przed naszą erą, ku czci Dionizosa (Bachusa) organizowane były tak zwane bachanalia***, które wiązały się z licznymi, potępianymi nadużyciami, przez co, z czasem przerodziły się w orgie. Ale chyba nieco się zagalopowałem w swojej interpretacji tego utworu. Dostaliśmy po prostu chwilę wytchnienia od poważnych rozmyślań, za to ja zacząłem kombinować. Nie mniej jednak, z tej perspektywy, utwór wydaje się ciekawszy, niż uznanie go za ot „zwykły” kawałek o imprezie, na imprezie… ;) 


Utwór możesz posłuchać tutaj: Bachus Song




11. Sznur – Sen I

Popili? Poimprezowali? Kac wyleczony? To dobrze – wracamy do dalszych rozkmin :) 

Sznur zacieśnia się na szyi… Niczym korale, zrobione z trujących roślin. Czy śmierć do dobra droga? Tekst zdaje się być depresyjny, w którym podmiot liryczny stracił nadzieję, że jeszcze coś może się udać i postanawia zakończyć te bezsensowną tułaczkę. Chciał być wolny – a czuje się zniewolony. Chciał być szczęśliwy – a przepełnia go rozpacz. Nie chce mieć do czynienia z ludźmi, którymi gardzi (być może jest to odwzajemnione uczucie). 

Ostatni krzyk, ostatni wódki łyk i pętla się zacieśnia… Coś jednak nie poszło po jego myśli. Ktoś go znalazł i zdjął z naszego bohatera zaciśniętą pętlę. Kiedy podmiot liryczny odzyskał świadomość i przytomność po łapczywym chwytaniu powietrza, jest rozwścieczony i karze się im wynosić… 

Dobrze, że to tylko był sen naszego bohatera… szkoda tylko, że nie ostatni… 

Klimat, początkowo zalatuje balladą, w mocniejszej wersji. Utwór, jak już nadmieniłem niejednokrotnie, jest przyjemny dla ucha. Można się przy nim pobujać. Nieco wolniejszy, ale z pazurem… ;) 


Utwór możesz posłuchać tutaj: Sznur - sen I



12. Sznur – Sen II (tik, tak, tik, tak, tik, tak…) 

Jeden sen się skończył, zaczął się drugi… 
Spadanie we śnie – nieprzyjemna sprawa. Bezwładność, paskudna sprawa. 

Oj, chyba nie udało się bohatera z poprzedniego utworu uratować i tamta pętla zacisnęła się zbyt mocno. Mamy tutaj przejście podmiotu lirycznego na tamten świat. I spotkanie z samym świętym Piotrem, który jednak nie pozwoli naszemu bohaterowi przejść przez bramę do nieba. 

Bohater przeprasza świętego Piotra i obiecuje naprawić wyrządzone krzywdy. Prosi o jeszcze jedną szansę. Obiecując, że wieczorem siądą przy stole w ogrodzie i oddadzą się rozmowie. 

Na końcu mamy kolejne ważne pytanie. Czy nasze życie jest z góry przesądzone przez coś lub kogoś odgórnie – tak zwany los i przeznaczenie – czy jednak każdy sam rządzi i kieruje swoim życiem?  

Klimatycznie jest to utwór podobny do poprzedniego – w końcu jest to sen drugi. Ballada z dodatkiem ostrego pazura. 


Utwór możesz posłuchać tutaj: Sznur - sen II



13. Pustka

Ostatni utwór debiutanckiego krążka grupy Synaisthesis. 

W tym utworze podmiot liryczny, krótko mówiąc, załamał się po rozstaniu. Wypełnia pustkę muzyką, kobietami, i po raz kolejny alkoholem. 

Wspomnienia tak łatwo nie chcą odejść. Potrafią wrócić w najmniej spodziewanym momencie. I nie raz zaatakować ze zdwojoną siłą. Mimo to, nasz bohater zaakceptował tę sytuację i nie protestuje – z kumplami zawsze raźniej. Zwłaszcza krocząc tą złą drogą

Na zamknięcie płyty dostaliśmy dwie ballady i teraz coś na otrząśnięcie się z tego melancholijnego klimatu – ostrzejszy kawałek w metalowym klimacie z kilkoma punkowymi wstawkami. Całości nie brakuje niczego. Jest dopięta na ostatni guzik i brzmi bardzo przyjemnie… 


Ale oceń sam – utwór możesz posłuchać tutaj: Pustka



Podsumowując...


Synaisthesis to coś interesującego, zasługującego na szczególną uwagę. Linia melodyjna to czysty heavy metal, natomiast wokal to mieszanka punku i buntu. Ciężko, moim zdaniem, jednoznacznie  ich zaklasyfikować. Uważam, że najlepiej byłoby określić muzykę Synaisthesis jako Heavy Punk. Jest to wybuchowa mieszanka heavymetalowego dynamitu z punkrockowym lontem. Jeśli wybuchnie – zostaną po Tobie same glany… ;) Ciekaw jestem, jaka będzie ich kolejna płyta? W którą stronę chłopaki zdecydują się iść, czy w cięższe klimaty Metalu, czy nieco lżejszy, skoczny Punk… jak to mówią – pożyjemy, zobaczymy… ;) 

Choć to nie do końca moje klimaty, to mogę Wam polecić tę płytę ze spokojnym sumieniem. Wiem, że znajdą się ludzie, którym ten klimat będzie odpowiadał i na pewno będą wyczekiwać, zresztą jak ja, na ich koncerty. 

Dziękuję za Twoją uwagę i poświęcony czas. Oby nie był on stracony, a wręcz przeciwnie. Liczę, że w niedalekiej przyszłości spotkamy się na niejednym koncercie Synaisthesis i razem poskaczemy do ich utworów i potrzęsiemy czuprynami. 



Zainteresowany płytą? Tutaj możesz dostać swój własny egzemplarz Narodziny

A tutaj poznasz ich nieco bliżej, na ich oficjalnej stronie Synaisthesis ;) 




Dzięki i do następnego.! 
Cześć.! 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zobacz także...

Recenzja: Virya – From the Ashes [EP 2024]

Virya – From the Ashes (14.11.2024) From the Ashes to debiutancka , czteroutworowa EP’ka wrocławskiej grupy Virya . EP’ka ujrzała światło dz...

A to widziałeś..?