poniedziałek, 7 marca 2022

Recenzja: Diatom - Sól (2022)

 Diatom – Sól 
(1.02.2022)


Diatom to gdańska formacja, która powstała w 2018 roku. Na początku lutego 2022 roku zaprezentowała nam swój album zatytułowany Sól. Na płycie znajduje się dziewięć utworów. 

Sól to w przeważającej ilości alternatywny rock/progresywny metal, choć nie brakuje tutaj elementów z black metalu czy jazz rocka, czyli każdy znajdzie tu coś dla siebie. 


Nim otworzymy książeczkę z tekstami, dołączoną do płyty, dowiedzmy się jeszcze, kto tworzy Diatom: 

Michał Kulniew – wokal
Jakub Kolan – gitara
Marcin Szkiel – bas
Bartłomiej Sokołowski – perkusja
oraz Dawid Gorgolewski – gościnny udział na instrumentach klawiszowych

Zagłębmy się w liryczną toń Soli i sprawdźmy o czym piszą… 

Zapraszam


1. Późno i wcale

W pierwszych chwilach słuchania Soli, chłopaki zwrócili moją uwagę brzmieniem. Zacząłem się zastanawiać, czy to aby na pewno jest Progresywny Metal, a może to jest Black Metal? Przyznaję, że początek tego utworu brzmi jak Black, tylko taki nieco lżejszy. 
Po wstępie, kiedy Michał otworzył usta do mikrofonu, moje zdaje mi się zostało rozmyte. Nagle zrobiło się tak nostalgicznie, wręcz melancholijnie. 
Klimat utworu jest mroczny i tajemniczy. Tajemniczy, że ciężko wybrać jedną interpretacje spośród wielu, które nasuwają mi się na myśl… 
Odnoszę wrażenie, że bohater stojąc osamotniony i bez lęku (przed śmiercią?) spogląda na zepsuty ludźmi świat. Przyrównuje ich do stada szczurów, które są negatywnym odbiciem ludzi. Nie interesuje ich żaden inny szczur, tylko on sam. Byle było co „żreć”. I tutaj możemy przyrównać to do człowieka, którego nie interesuje nikt poza nim samym – byle miał i posiadał. 
Zepsucie miasta sięga już tak głęboko, że ulice pokryły się pleśnią i chwastami; a niegdyś piękne i błękitne niebo – teraz zgniłe i wypaczone – przysłania deszcz. Wspomniany deszcz może oznaczać szansę na oczyszczenie miasta z całej tej zgnilizny i zepsucia, które panoszy się bezustannie. 
Ostatni fragment tekstu może sugerować, że to oczyszczenie nastąpi poprzez jakieś zło, któremu bohater będzie wdzięczny za to, co uczyni. Bo to pozwoli odmienić miasto na lepsze. A kiedy oczyszczenie już nastąpi, niech deszcz wyschnie i pozwoli innym cieszyć się znów pełnią słońca. 



2. Urodzaj

Ten utwór brzmi już zdecydowanie Progresywnie. Jest w miarę ciężki, lecz nie aż tak bardzo agresywny, jakby się to wydawało na początku. Choć na swój drugoplanowy sposób też jest melancholijny (melancholijny, coś czuję, że wiele razy użyje tu tego słowa). 
Pierwsze linijki tekstu i mam nieco mieszane uczucia. Blaski, błyski, rozkopane mogiły i ten felerny nowy ład… który zbyt pozytywnie się nie kojarzy. Jednak może w tym przypadku oznacza to coś innego? 
Nieco dalej, odnoszę wrażenie, że następuje zmiana miejsca narracji. Mamy groby wypełnione jakimś jadem i przystrojone mokrymi liśćmi (czyli powoli gnijącymi) a ten ktoś, do kogo zwraca się bohater, jest otulony białym płótnem. Sugeruje mi to, że ten ktoś umarł i czeka na swój ostatni garnitur na tym świecie. Ciało, jak te mokre liście gnije, a "dusze uwolnij(…)" od tego ziemskiego padołu(?) I trafisz w zaświaty i dostaniesz nową osobowość i nowe ciało – jak czytamy w tekście. „Twoja nowa era wschodzi” – czyżby to to był ten wspomniany na początku utworu nowy ład? 
Ostatni fragment tekstu brzmi, jak oskarżenie kogoś, kto pozostał tutaj (wśród żywych?) i oczernia tę drugą osobę, że go zostawiła. Mam wrażenie, że narratorem tego utworu jest jakiś młody dzieciak, który (pozwolę sobie nadinterpretować) stracił rodzica. Stoi teraz nad jego grobem w deszczu i burzy i ma mu za złe, że teraz będzie musiał trafić do innej rodziny. 
Czy się mylę, czy mam rację? - odpowiedź na to pyta zna tylko autor… być może będę miał sposobność zapytać… czas pokaże, a póki co chodźmy do następnego utworu. 



3. W innym miejscu

A co, gdybyś mógł być kimś innym, niż jesteś teraz? Albo gdyby to wszystko było tylko snem, z którego możesz się obudzić, gdybyś tylko chciał – zbudziłbyś się? 
Sądzę, że ten utwór jest właśnie o tym. O gdybaniu nad samym sobą. O rozmyślaniu i zastanawianiu się nad tym, kim jesteśmy tu i teraz i czy to jest właśnie to, czego chcemy (chcieliśmy). Nawet jeśli się mylę to tekst zachęca do rozmyślania i poszukiwania własnego Ja, tego prawdziwego… 
Utwór jest dosyć szybki. Nawet w wolniejszych partiach wokalnych, brzmi szybciej, niż poprzednie dwa utwory. Jest tu tylko jeden wolniejszy fragment, gdzieś w połowie utworu, po którym następuje  fragment brzmiący jak wyjęty z Black Metalu. 
Końcówka brzmi dla mnie, jak krzyk rozpaczy. „Tylko zerknę i skończę ten szpan” – dla mnie brzmi to jak – „rzucę tylko okiem, jakby mogło być inaczej i wrócę do swojego życia”. 



4. Wysoko

Utwór zaczyna się bardzo klimatycznie. Można odnieść wrażenie, że brzmi jak ballada. Ballada, która po chwili nabiera tempa, i której melodia brzmi bardziej progresywnie, niż poprzednie utwory.  
Początkowo miałem wrażenie, że tekst opowiada w ciekawy sposób o rozstaniu. Jednak im bardziej zgłębiałem się w historię, tym bardziej odchodziłem od tego wrażenia. Sądzę, że chodzi tutaj bardziej o nuklearną wojnę(?). Moment zrzucenia bomby oraz kilka chwil przed tą tragedią. Mamy tutaj wznoszenie boskiego schronu z ciał ofiar, spadające samoloty czy „nazwy ulic nuklearny tron(…)”. 
Najciekawszy dla mnie jest fragment „Słońce wypali a zwykły deszcz utopi mnie(…)” on też może sugerować jakąś katastrofę. Blask słońca, dzięki warstwom atmosfery, nie może nas spalić. Musiałaby trafić się jakaś „dziura”, przez którą te niechciane promienie dotrą do ziemi – to może zdziałać taka bomba (oczywiście nie przy gruncie). Deszcz sam w sobie też nie może utopić człowieka, chyba że będzie padać wystarczająco długo, aż stanie się powódź. Lub człowiek jest na wpół przytomny i leży na ziemi. W każdym razie tekst jest interesujący. 
Jeśli mam rację – ciekaw jestem motywu, jakim kierował się autor. Jeśli jednak mylę się z prawdą, chciałbym poznać więcej szczegółów…  



5. Pętla

Utwór rozpoczyna się w iście atmosferycznym klimacie – jakby został zaczerpnięty z Atmospheric Metalu. Po tym wstępie mamy zmianę na znacznie cięższy klimat. A kiedy wchodzi wokal… dostajemy growl, tylko bardziej zrozumiały. 
Tekstu nie ma dużo. Za to mówi wiele. Mam wrażenie, że tekst jest o pętli czasowej. Gdzie wszystko toczy się w kółko. Różne zdarzenia, różne możliwe sytuacje, jednak wszystko koniec końców toczy się podobnie, lub wręcz tak samo. Bohater próbuje gdybać, by rozwikłać odwieczną zagadkę „co by było gdyby?”. Czy da się z tej pętli wyjść i spróbować inaczej? 



6. Burza

Gwałtownie i niespodziewanie – tak jak burza, tak i ten utwór się zaczyna. 
Mogłaby to być druga część do utworu czwartego – Wysoko. Tam był początek wojny, a tu mamy jej zakończenie. 
W pierwszych fragmentach bohaterowie uciekają w ciemność, co moim zdaniem, może być synonimem schronu. Wciąż trwa bitwa, jak słyszymy: „Wielką burzą wieje dzień(…)”, w nocy zaś jest nieco łagodniej. 
Nadal jednak widać i słychać echo poprzednich potyczek. Widać, jak horyzont cały czas płonie, bitewnym ogniem. 
Ostatni fragment tekstu jest jednak, w moim odczuciu, pozytywny. Po całej batalii, wojska wycofały się i w końcu można wyjść z ciemności. Pomimo kilku zniszczeń, bohaterowie mogą w końcu przestać czekać i móc zacząć jeszcze (raz, od początku).



7. Sól

Tytułowy utwór. Klimatycznie bardzo melancholijny i spokojny. Co do tekstu, to brzmi bardzo lirycznie, poetycko wręcz – i to potęguje jeszcze bardziej klimat utworu. Od połowy, utwór nabiera Blackmetalowego brzmienia i ciężaru. Mamy więc tutaj mieszankę spokojnego Rocka z ciężarem Blacku. Ciekawie wymieszane style muzyczne. 
Jednak echo poprzedniej bitwy nadal daje o sobie znak w postaci ciał wyrzucanych na brzeg. A bohater postanawia wyruszyć w jakąś nieokreśloną podróż. 
Chłopaki pisząc ten tekst trafili w samo sedno, pisząc „Rozmieszczam resztki siebie (na wschód na wojnę)(…)”, patrząc na to, co dzieje się aktualnie za wschodnią granicą. Fragment bardzo na czasie.



8. Lakrycie


Tym razem utwór został osadzony w klimacie progresywnym, z typowym dlań pazurem. Oczywiście nie brakuje tu spokojniejszych fragmentów. 
Tekst w tym przypadku jest tak dziwnie posklejany, że im bardziej się w niego zagłębiam, tym ciężej mi wywnioskować z niego coś, co mogłoby mieć jakiś sens. Brzmi trochę chaotycznie, przez co jest bardzo intrygujący. Przede wszystkim – czym jest tytułowa Lakryca, której nikt nie chciał tknąć? 
Jedyne co mi się rzuca na myśl, bazując na poprzednich utworach, to że bohater po wojennych trudach postradał zmysły i mówi co mu ślina na język przyniesie… oczywiście nie ujmując nic autorowi tekstu.



9. Na skraju

Na końcu nie ma jednak szczęśliwego zakończenia. Bohater przeżył ile mógł i w końcu układa się do snu. Klimat tego utworu jest dosyć mroczny i lekko depresyjny. Chłopaki czerpali z szerokiej gamy metalowych gatunków. Tutaj możemy się doszukać elementów tej mroczniejszej strony. 
Utwór opowiada o ostatnich chwilach bohatera, który jest na skraju życia i śmierci. Ostrożnie kroczy na granicy śmierci, by nie upaść ani na dno (do piekła) ani nie wzbić się (do nieba). Uważa, że czyściec jest dla niego odpowiednim miejscem, lub czeka na czyjś werdykt. 
Choć na to jest jeszcze zbyt wcześnie. Póki co bohater czeka, aż zapadnie w sen i „w ten marny proch obrócę się(…)”. 



Podsumowanie: 

Klimatyczny, melancholijny i mega złożony album – tak mógłbym go podsumować. Nie brakuje tutaj elementów Blackmetalowych (nawet lekki growl się pojawił), Progresywnego Metalu czy Alternatywnego Rocka. Teksty są bardzo poetyckie i intrygujące. W ich złożoności można się doszukiwać wielu metafor. Powyższy tekst przedstawia jedynie część z tego, co mogą zawierać. Myślę, że skrywają jeszcze wiele interesujących aspektów. 
Zachęcam do przekonania się na własnym uchu i zapoznania z klimatem gdańskiego Diatomu. Bo 
z czystym sumieniem mogę go polecić.

 Album w całości możesz posłuchać, o tutaj

Natomiast, jeśli trafiłaby się sposobność i okazja porozmawiać z chłopakami, nie potrafiłbym odmówić. Zaintrygowali mnie swoją twórczością i to na długo. Jestem pewien, że mimo odłożenia płyty na półkę, to często będę do niej sięgać i zatapiać się w ten klimat. 
A tymczasem, dziękuję za poświęcony czas. Mam nadzieję, że recenzja się podobała i zachęciłem Cię do zapoznania się z zespołem. 

Widzimy się już niedługo w kolejnych recenzjach i relacjach z koncertów. 

Trzymajcie się 
Pozdrawiam Was ja
Kamil
Ave.! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zobacz także...

Recenzja: Virya – From the Ashes [EP 2024]

Virya – From the Ashes (14.11.2024) From the Ashes to debiutancka , czteroutworowa EP’ka wrocławskiej grupy Virya . EP’ka ujrzała światło dz...

A to widziałeś..?