King Diamond - Masquerade of Madness
(8.11.2019)
Masquerade of Madness, to pierwszy od dłuższego czasu nowy singiel Kinga, zapowiadający nadejście długo wyczekiwanego albumu, zatytułowanego ‘The Institute’. Sam singiel pojawił się pod koniec 2019 roku. A z okazji halloween w 2023 roku ukazał się teledysk do dzisiaj omawianego utworu.
Początkowo album był zapowiadany na 2020 rok, jednak do dziś nie znalazłem żadnych informacji na temat zbliżającej się premiery. Szkoda, ponieważ ostatni album Kinga – Give Me Your Soul, Please, ukazał się 26 czerwca 2007 roku.
Przyjrzyjmy się jednak samemu utworowi Masquerade of Madness, zerknijmy na muzykę oraz na sam tekst. Co może nam zaserwować ‘The Institute’?
Zapraszam
Nim przejdziemy do omawiania utworu przyjrzyjmy się kto tworzy ten wyjątkowy zespół (oraz kto brał udział w teledysku):
King Diamond – wokal
Andy Larocque - gitara
Mike Wead - gitara
Pontus Egberg – gitara basowa
Matt Thompson - perkusja
Livia Zita Lokay – drugi wokal
natomiast aktorka, która występuje w teledysku to – Jodi Cachia
Teledysku omawiać nie będę, jaki jest każdy widzi – o tutaj. Zajmę się natomiast całą resztą. Odpalmy wreszcie utwór i posłuchajmy tej złowieszczej poezji… a utwór możesz posłuchać, o tutaj.
Utwór zaczyna się od mocnego uderzenia w perkusję oraz ostre szarpnięcie strun, następnie melodia, mam wrażenie, wprowadza nas w klimat tajemnicy. Choć muzyka jest tu dość jednostajna i trochę jakby monotonna. Główne skrzypce i cały klimat robi tu, rzecz jasna, wokal Kinga.
Słuchając sampli (lub klawiszy), które co jakiś czas słychać w tle, można dorobić się niezłej gęsiej skórki. One też dodają uroku do tworzonego tu klimatu i aury tajemniczości, bólu i szaleństwa.
A co do tekstu…
Na samym początku poznajemy bohaterkę. Jest to dziewczyna, która mam wrażenie, że cierpi na coś na wzór rozdwojenia jaźni. Z jednej strony jest rozsądna, z drugiej zaś nieszczęśliwa. Może rozdwojenie jaźni to zły przykład, jednak na pewno cierpi na coś związanego z chorobą umysłową. Jest zamknięta w jakimś pomieszczeniu (być może w tytułowym instytucie – o nim za chwilę). W swoim szaleństwie maluje na ścianach pokoju jakieś postacie. Tylko po co? By nie być samotną? By nie oszaleń do reszty? Czy po prostu, by mieć towarzystwo w swej niedoli?
Mamy tu wzmiankę o lalkach voodoo. Może ta dziewczyna rysując postacie na ścianach sugeruje się właśnie voodoo, żeby zemścić się na tych, którzy trzymają ją w tym miejscu? W tym instytucie.
A właśnie, czym może być ten instytut? Mam wrażenie, że może to jest placówka psychiatryczna. Lub tego typu szpital. Oczywiście nie jest to normalne miejsce, tylko wyciągnięte wprost z jakiegoś horroru. Miejsce, gdzie ludzi się nie leczy, tylko uśmierca; doprowadzając ich uprzednio do szaleństwa i wykonując na nich chore eksperymenty.
W refrenie słyszymy, że ktoś przychodzi się z pożegnać z dziewczyną i chce ją zaprowadzić do jakiegoś pokoju oznaczony numerem 9. Sądzę, że ta liczba nie jest tu przypadkowa. Mam wrażenie, że jest to zabieg numerologiczny. A powstała liczba jest wynikiem dodania do siebie trzech szóstek, a potem zsumowania dwucyfrowego wyniku [6+6+6=18 ; 1+8=9] Z resztą nie pierwszy raz w twórczości Kinga pojawiają się te cyfry.
W następnej zwrotce ktoś wyjawia dziewczynie, że przyjdą po nią dziś wieczorem. A kiedy już się zjawią, radzi jej, by nadal udawała przed nimi farsę, którą wykreowali. I pod żadnym pozorem zabrania jej się odzywać. Dlaczego? Mam nadzieję, że tego dowiemy się, kiedy The Institute wreszcie się ukarze.
Tak samo, mam nadzieję, że dowiemy się, co dalej stanie się z tą dziewczyną? Bo coś mi mówi, że bohater tego utworu w pewnym sensie próbuje pomóc dziewczynie się uwolnić. Lub też tylko udaje. Liczę, że King nie będzie kazać długo czekać swoim fanom na dalsze informacje o historii przedstawionej w tym utworze oraz w długo zapowiadanym albumie.
Podsumowując, nie pamiętam, czy ktoś pisał kontynuacją którego albumu ma być ‘The Institute’, czy tylko takie mam złudne wrażenie. Jednak uważam, że jeśli miałaby to być kontynuacja któregoś z albumów to mogłoby to być związane albo z ‘The Puppet Master’ albo z ‘Give Me Your Soul, Please’. Choć klimat jest zbliżony bardziej to kukiełek.
Bardzo też podoba mi się, że w utworze Masquerade of Madness zachowane jest to coś. Nie ma tu nic, co odbiegałoby od twórczości Kinga. Jest to utwór w starym dobrym stylu, który lata temu skradł moje serce i od tak wielu lat nic się nie zmieniło.
Co mogę jeszcze powiedzieć? Świetny utwór, genialny klimat i wspaniały wokal, który nie sposób pomylić z żadnym innym.
Na dziś to byłoby wszystko. Widzimy się już niedługo w kolejnej recenzji…
A tymczasem
Do następnego
Ave.!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz