Anima Umbra – Cień Duszy
(20.01.2024)
Cień Duszy to płytowy debiut krakowskiej grupy Anima Umbra. Swoją premierę album miał 20 stycznia 2024 roku. Na krążku znalazło się dziewięć autorskich kompozycji.
Rzućmy okiem i przekonajmy się o czym jest i jak prezentuje się Cień Duszy w wykonaniu Anima Umbra?
Zapraszam
Słowem o okładce:
Okładka jest bardzo jasna. Dominuje tu kolor niebieski, różowy i ich odcienie – fiolet, granat, a nawet trochę czerni. W górnej części mamy nazwę zespołu, a na dole tytuł albumu. Po środku dostrzec można dwie dłonie. Dłoń koścista, która podaje naszyjnik z jakimś kamieniem drugiej dłoni. Sądząc po delikatnych rysach, mam wrażenie, że jest to dłoń kobieca.
Zerknijmy w muzykę i teksty i przekonajmy się, jak prezentuje się Cień Duszy?
1. Życie
Utwór otwiera delikatnie brzmiąca gitara z cichymi talerzami w tle. Dopiero gdzieś w połowie zwrotce wchodzi pełna perkusja i bass. Przy refrenie robi się zdecydowanie ostrzej, choć wokalnie Ania płynie bez zmian, co jest ciekawym zamysłem. Muzyka przyspiesza i zaostrza się, a wokal odgrywa swoje, bez zmian. Nie wiem czemu, ale mam dziwne wrażenie, że solówka trwa dość krótko. Patrząc przez pryzmat całości trwania utworu, nie jest to tak krótko. Jednak coś nie daje mi spokoju mówiąc, że solo jest bardzo przyjemne i miłe dla ucha, to jest dość krótkie. Może to z powodu donośnego głosu Ani? Póki co ciężko jest mi jednoznacznie powiedzieć… zobaczymy, jak będzie przy następnych utworach. A teraz zerknijmy na tekst…
W książeczce dołączonej do płyty, tuż nad tekstem do utworu napisane, że utwór jest dedykowany Pawłowi. Można zatem przypuszczać, że tekst powstał mniej lub bardziej w oparciu o przeżycia Pawła. Coś czuję, że minę się w interpretacji z prawdziwym znaczeniem tekstu. Mimo to sprawdźmy, co w moim odczuciu znajduje się w tekście?
Uważam, że tekst w dużej mierze mówi o bezsenności, lub po prostu o problemie z zaśnięciem spowodowanym innymi problemami życiowymi. Można tu przytoczyć bezsilność spowodowaną chorobą(?), o czym może świadczyć fragment: „śmierci byłeś blisko i myślałeś „poddam się”, lecz nie opuściłeś życia choć tak bardzo bałeś się(…)”.
Mimo strachu i chwilowych zwątpieniach we własne siły (fizyczne i witalne), bohater, o którym mówi narratorka dalej żyje. A co za tym idzie przezwyciężył własny strach i tę chorobę – która nie wiedząc czemu nasuwa mi się na myśl.
2. Blask nadziei
Drugi utwór otwierają obie gitary i bardzo podobne dźwięki talerzy, co w poprzednim utworze. Te gitary brzmią jednak spokojniej, choć nie brak tu przyjemnej energii i dobrego pazura.
Ciekawym zamysłem jest nagłe wyciszenie instrumentów, gdzieś w połowie drugiej minuty, po którym następuje powrót do motywu głównego. Albo mi się wydaje, albo słyszę tutaj w jednym momencie drugi, męski wokal. Nie trwa to długo, nie jest też bardzo wyraźne, jednak jest słyszalne i wprowadza ciekawe urozmaicenie do bardzo melodyjnego wokalu Ani.
Co do tekstu… mam wrażenie, że mówi o czymś, co nazwał bym dręczeniem. Zwykle tak się dzieje w czasach szkolnych, kiedy… myślę, że każdy z nas wie o jakim dręczeniu mówię – klasowy osiłek znajduje sobie „ofiarę” i pastwi się nad kolegą z klasy dla żartu i powszechnego uwielbienia, lub żeby odreagować sytuację domową. Z tekstu, moim zdaniem, wynika, że ta cała sytuacja poszła o krok za daleko, kiedy to ofiara ma już dość wszystkiego, łącznie z swoim istnieniem.
Można też uznać, że z jakiegoś powodu gwiazdy i słońce kłaniają się tej osobie i schylają głowy, by w jakiś sposób dać ukojenie umęczonej duszy. Kierując ją w stronę cienia(?). By tam, pod osłoną nocy i ciemności mógł odetchnąć od ciągłych drwin.
3. Już do mnie się zbliża
Utwór zaczyna się dość delikatnie. Można powiedzieć, że początek utworu sugeruje klimat ballady. Nawet w momencie wejścia perkusji jest delikatnie. I tak jest w istocie. Mimo, że tuż przed wejściem wokalu robi się nieco ostrzej, to nadal klimat i atmosfera balladowa jest utrzymana.
Zerknijmy w tekst, co takiego się zbliża?
Mam wrażenie, że w życiu bohaterki wydarzyło się coś nieprzyjemnego, co spowodowało w pewnym sensie śmierć kliniczną. Czuje chłód i ciemność. Czuje też czyjąś obecność. Kogoś, kto wyciąga do niej dłoń, całuje ją… i ogólnie troszczy się o bohaterkę. Mam wrażenie, że może to być istota na wzór anioła (bądź demona) stróża; której zadaniem jest przygotować duszę na przejść na tę drugą stronę.
Druga zwrotka opowiada o tym, że bohaterka ubrana w białą suknię panny młodej, układa się w trumnie. Na szczęście dowiadujemy się, że to jeszcze nie jest ten czas, kiedy powinna opuścić ten świat. Mimo, że wszystko na to wskazuje, to jednak jej stróż, póki co, nie pomoże jej przejść na tę drugą stronę… na to czas jeszcze nadejdzie. A tymczasem chodźmy do kolejnego utworu.
4. Nie mam już
Pamiętam, jak zagrali ten utwór na koncercie w Pubie Oliwa. Szalony wzrok Ani na długo pozostanie przed moimi oczami. Więcej na ten temat możecie poczytaj w osobnym poście, o tutaj, a teraz wróćmy do tematu…
Można powiedzieć, że początek utworu muzycznie zazębia się z poprzednim. Jednak po chwili po balladzie zostaje tylko wspomnienie. Ten utwór jest ostrzejszy od poprzedniego, jednak pozostaje w dość lekkim klimacie. Zbyt wiele nie dzieje się w muzyce. Mamy klimat i melodię, które są przez cały utwór stałe.
Zobaczmy w tekście, czego takiego bohaterka już nie ma?
Odnoszę wrażenie, że w tym utworze bohaterce zabrakło nadziei. A jej miejsce zajął strach, który szybko jednak przerodził się w szaleństwo. Jednak strach czy szaleństwo w odniesieniu do czego tak bardzo zaprząta umysł bohaterki?
Uważam, że chodzi tutaj o miłość. Bohaterka nie chce się rozstawać z ukochanym tak bardzo, że wszystko co robi uzależnia od tej jednej osoby. Boi się, że pewnego dnia obudzi się w łóżku, które okaże się puste. Że pójdzie do kuchni zrobić sobie śniadanie albo kawę, a zastanie tylko pojedynczy talerz i kubek. To może być ten strach, który doprowadza ją powoli do szaleństwa. Pozostaje tylko zapytać, czy całe to szaleństwo i obawy dzieją się tylko w jej głowie, czy jednak jakieś uzasadnienie w życiu realnym jest ku temu? Przy najbliższej okazji na pewno o to zapytam ;) choć samemu wydaje mi się, że jednak cała ta sytuacja jest tylko i wyłącznie wykreowana przez umysł bohaterki. Umysł, który lubi sam sobie generować problemy, żeby mieć jakieś zajęcie.
5. Karmelowe niebo
Ten utwór zdecydowanie odbiega od klimatu ballady. Od samego początku jest ostry i energiczny. Choć kiedy Ania zaczyna śpiewać, muzyka lekko zwalnia tempa. Na szczęście tylko na chwilę, bo po chwili na nowo się rozpędza.
Natomiast, co do tekstu…
Odnoszę wrażenie, że bohaterka stojąc na ślubnym kobiercu (o czym świadczyć może welon na początku) wspomina dawne chwile. Jakby chichot losu, któremu nagle umyślało się, że przypomni bohaterce o tym co działo się w jej życiu zanim powiedziała „tak”.
Borykała się z tym tak długo, aż pewnego momentu z jakiegoś żalu zaczyna płakać – o czym może świadczyć fragment recytowany.
Tu muszę się zgodzić z Anią, że kiedy nie dajesz już rady i po prostu musisz wyrzucić z siebie żal i wszystkie te negatywne emocje poprzez płacz, nikt nie zrozumie i nagle nikt tego nie słyszy… Jakie to jest prawdziwe… niestety… kiedy wszystko jest dobrze masz wokół siebie wielu przyjaciół, ale kiedy dzieje się źle, wtedy nagle wszystkich brakuje. Każdy jest zajęty i samemu musisz się uporać z trudnościami. Na szczęście kiedy już się z nich otrząśniesz. Wstajesz z kolan silniejszy, niż wcześniej. Ma to zatem swoje plusy i minusy. Dwie strony… jak większość…
6. Głośno, głośniej
Początek tego utworu to genialna solówka na basie, do której przygrywa perkusja. Już mi się podoba. Po kilku taktach odzywa się gitara i robi się świetny klimat, który w tle cały czas ma tą samą melodię, graną na basie. W tym utworze to bass dyktuje warunki.
Jeśli mam być szczery to ten utwór podsumowałbym, cytując Koheleta: „Vanitas vanitatum et omnia vanitas” (Marność nad marnościami i wszystko marność) – właśnie z tym mi się kojarzy ten utwór, od pierwszych chwil, kiedy zagłębiłem się w tekst.
Nie powiem, by zespół inspirował się właśnie tym cytatem, pisząc ten utwór – bo zapewne bym przesadził i to bardzo… choć mogę się mylić. Jednak w moim mniemaniu klimat tego utworu kojarzy się właśnie z tą marnością nad marnościami.
Albo… zaszeleję w drugą stronę, bo też odnoszę wrażenie, jakby druga część tekstu mówi o narodzinach: „W dzień, gdy narodziła się, z ciemności wyłoniła(…)” oraz „nadzieja moja jaśnieje z czasem by światło ci dać(…)”. Oba te fragmenty mogą oznaczać narodziny dziecka, które jest teraz oczkiem w głowie bohaterki i wszystko co robi, robi by dać mu właśnie te światło… czyli inaczej mówiąc coraz lepsze życie.
A Wy, którą interpretację byście wybrali? A może macie swoją własną? Podzielcie się nią w komentarzach ;)
7. Gdzie jest mój dom
Początek utworu to zapewne jakiś rytuał sprzedania duszy w zamian za bogactwa i władze w życiu doczesnym. Bardzo częsty motyw literacki, choć tu jest ukazany w ciekawy i sposób. Dalej słyszymy, że poza umysłem, sprzedajemy Diabłu też i serce; co może oznaczać, że od tej pory nie będziemy się w stanie już nigdy zakochać, ponieważ całym naszym życiem będzie Diabeł (lub Demon).
Dalej, bohater utworu jest już jakiś czas po rytuale i ciągle ma wrażenie, że jest obserwowany. Trochę mnie to nie dziwi, skoro bohater sprzedał duszę, to teraz Demon będzie przychodzić i pilnować swojej inwestycji. Jeśli się zwróci z nawiązką to świetnie, a jeśli nie… odbierze co mu się należy ;)
Zastanawia mnie tylko, co ma z tym wspólnego poszukiwanie domu? Czy mam to rozumieć, że po rytuale bohater(-ka) utworu pragnie osiąść wreszcie „na swoim”. By dotrzeć do kresu swojej ciągłej wędrówce? A może chodzi tu o dom, który czeka na nią po śmierci? Biorąc pod uwagę to, że zwraca się bezpośrednio do jakiegoś swojego „Pana”.
Utwór przyjemny dla ucha, jednak sam tekst pozostawia więcej pytań niż odpowiedzi… będzie trzeba dopytać autorkę ;)
Utwór możesz posłuchać tutaj: Gdzie jest mój dom
8. Synowie Piekła
Powoli zbliżamy się ku końcowi. Jednak nim to nastąpi spotkamy się jeszcze z Synami Piekła…
Podoba mi się melodia na początku utworu. Przywodzi mi na myśl (nie wiedząc czemu) klimat Starożytnego Egiptu.
Myślę, że już wiem, dlaczego dopadło mnie takie zakłopotanie przy poprzednim utworze. Mam wrażenie, że „Gdzie jest mój dom” jest jakby początkiem historii, która swoje rozwinięcie ma w następnym utworze, czyli Synowie Piekła. Skoro w poprzednim utworze pada pytanie „gdzie jest mój dom?”, natomiast tutaj słyszymy, że Synowie Piekła idą po ciebie, by „wziąć cię do siebie(…)”. Mamy zatem odpowiedź – dom bohaterki znajduje się w Piekle (przynajmniej zimno nie będzie).
Cały tekst mówi o tym, że po zaprzedaniu duszy, nowy pan weźmie cię pod swoje skrzydła i da ci schronienie. Dostaniesz wszystko, czego pragniesz w zamian za krew, którą złożysz w ofierze nowemu Panu. Zamieszkasz wtedy w ciemności, pośród nowych braci i sióstr demonów.
Pod koniec słyszymy, że odwrotu nie będzie. Proszę o rozwinięcie, czy wydźwięk tego zdania jest bardziej pozytywny, czy negatywny? Różne źródła mówią różnie na ten temat. Moje doświadczenie jest bardzo pozytywne w tym temacie. Ciekawi mnie, jakie zdanie ma na ten temat Autorka tekstu i chłopaki z kapeli?
Osobiście i prywatnie chciałbym spotkać na swojej drodze Synów Piekła… ;)
Utwór możesz posłuchać tutaj: Synowie Piekła
9. Zamęt
Czas na ostatni utwór na płycie. Zaczyna się od dość wysokiego głosu Ani i całkiem energicznej melodii. Utwór jest bardzo podobny do poprzednich, nie brakuje tu ostrych riffów i ogromnej ilości energii, która wylewa się wręcz z głośników. Gdzieś w drugiej połowie utworu, po solówce, mamy drugi na płycie, fragment recytowany, po którym wracamy do solówki. Fragment ten jest, w pewnym sensie, przerwą w solówce.
Natomiast, co do tekstu…
Odnoszę wrażenie, że ten tytułowy zamęt powstał w wyniku jakichś dziwnych wątpliwości bohaterki. Posiłkując się dwoma poprzednimi utworami… najpierw sprzedaje swoją duszę Demonom, ścieląc sobie wygodne łóżeczko w Piekle, a teraz prosi niebo o jakąś siłę. Wynika na to, że owszem otrzymała pomoc, ale przy okazji dostała też żal i rozpacz, krzyk i ból. Teraz siedzi i pyta: „czy żyć z tym było warto(…)”. Jeżeli bohaterka w poprzednich utworach w pełni świadomie zrobiła, co zrobiła, to dlaczego teraz żałuje? Moim zdaniem wychodzi na to, jakby żałowała swojej decyzji i pragnęła ją odwrócić. Choć sama przyznała, że odwrotu nie ma. A jeśli została do sprzedaży duszy zmuszona to… nie mogła się nie zgodzić? Tak czy inaczej, moim zdaniem bohaterka powinna zdecydować, kiedy był na to czas, jaką drogę obrać i trzymać się jej, nie żałując wyboru. Zawiła sprawa…
Album możesz posłuchać tutaj: Cień Duszy
Podsumowanie:
Cień Duszy to debiutancki album krakowskiej grupy Anima Umbra, która swoją twórczością zaprowadziła Nas w sam środek uczuć i przeróżnych stanów duszy człowieka. Dostaliśmy tu naprawdę szeroki wachlarz odczuć, jakie towarzyszą człowiekowi w najrozmaitszych sytuacjach.
Album, choć ma tylko dziewięć utworów, słucha się przyjemnie. Nie brakuje tu ostrych riffów i ciekawych melodii. Wokalnie jest też bardzo sympatycznie. Mamy wysokie tony, ale Ania nie raz zaskakuje nas próbując zejść nieco niżej w swoich partiach. Na tyle, na ile daje radę oczywiście.
Bywają też momenty, które mogą się dłużyć. Przynajmniej mi się kilka razy tak przytrafiło przy trzech najdłuższych utworach na płycie: Blask Nadziei (6:57), Gdzie jest mój dom (6:39) oraz Karmelowe Niebo (6:54). Rozumiem, że konwencja i historia, jaka idzie za tymi utworami. Tylko bywały chwile, kiedy te utwory w danym momencie miałem wrażenie, jakby trwały godzinę.
Mimo wszystko spokojnie mogę polecić album Cień Duszy, jeśli jeszcze nie mieliście okazji go posłuchać. Na pewno też będę obserwować poczynania i dalszy rozwój kapeli. Czekając cierpliwie na nowe single ;)
I tym pozytywnym akcentem dziękuję za uwagę i poświęcony czas. Widzimy się już wkrótce, przy kolejnych recenzjach.
Do następnego
Ave.!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz