wtorek, 5 marca 2024

Recenzja: Krzysztof Sokołowski – Taki Jak Ja

Krzysztof Sokołowski – Taki Jak Ja
(19 styczeń 2024) 

Taki Jak Ja, to debiutancki album solowy Krzysztofa Sokołowskiego (wokalisty Nocnego Kochanka). Swoją premierę album miał 19 stycznia 2024


Twórczość Nocnego Kochanka znamy zapewne dość dobrze. Żartobliwe, wesołe i szalone teksty, oprawione w solidny Heavy Metal. Tu jest jednak zdecydowanie inaczej. Też mamy tu do czynienia z Heavy Metalem, jednak te teksty są zdecydowanie inne. Jakie? O tym przekonacie się już za chwilę… 

Zapraszam

Zanim przejdziemy dalej, poznajmy współautorów albumu Taki Jak Ja: 

Krzysiek Sokołowski – wokal
Jacek Gruszka – gitara, sample, instrumenty klawiszowe
Damian Biernacki – bas
Maciej Duszak - perkusja


Słowem o okładce: 
Okładka jest tak prosta, jak to tylko możliwe. Mamy czarno-czerwone tło, na którym Krzysiu po prostu siedzi na jakimś fotelu. W lewym górnym rogu jest nazwisko wykonawcy i tytuł. I to wszystko, co zawiera okładka. Nie ma tu nic więcej zbędnego. 



1. Pociąg Szczęścia

Początek utworu to delikatne pianino, od razu w połączeniu z wokalem Krzysia. Po chwili do pianina dołącza równie lekka gitara. Po pierwszej zwrotce i ostatnim słowie odzywa się gitara basowa i rozpoczyna się klasyczny Heavy Metal. Tu wokal Krzysia jest intensywniejszy niż na początku. 
W utworze pojawia się kilka fragmentów, gdzie cała muzyka na ułamek sekundy milknie, potem mamy za każdym razem inny instrument, który rozpoczyna kolejną frazę; czy to perkusja, czy bass plus jakiś sampel, czy po prostu riff. 
Utwór jest pełen ciekawych riffów, szybkiej perkusji i unikalny wokal Krzysia, choć nie jest to nic, co znamy z twórczości Nocnego Kochanka. Mimo, że klimat i nurt muzyczny jest ten sam. 

A co czyha na nas w tekście? 
Moim zdaniem utwór opowiada, jak bohater wsiada do jakiegoś pociągu, którym rusza w podróż. Jest to metafora pozostawienia za sobą przeszłości i ruszenia z podniesioną głową w przyszłość. To co było – minęło i nie wróci, natomiast to, co przed nami dopiero się zaczyna. Nie ma sensu rozpamiętywać dawnych wyrządzonych krzywd, niespełnionych obietnic, czy po prostu tamtych chwil, które minęły i już nigdy nie wrócą. Nie ma sensu rozmyślać nad przeszłością, ponieważ przyszłość wyślizgnie się nam między palcami. 
Tytułowy pociąg szczęścia jest właśnie tym, że nieważne jaka była przeszłość, przyszłość może być pełna szczęścia i radości, jeśli tylko pozwolimy sobie na to… 

Utwór możesz posłuchać tutaj: Pociąg Szczęścia



2. Kiedy Powrócę

Drugi utwór otwiera gitara, która od pierwszych chwil tworzy klimat balladowy. W tle mamy cichutko brzmiący sampel, która dopełnia jeszcze bardziej klimat ballady, a do tego wokal. Po chwili do naszych uszu dociera stopniowo napędzana perkusja, i kiedy zwrotka dobiega końca, robi się ostrzej. Jednak jest to ostrość na miarę przyjemnej ballady. Nawet solówka, choć krótka, jest wyniosła i wybrzmiewa melancholijnie. Gdzieś w okolicy trzeciej minuty następuje apogeum utworu, jest dużo ostrzej i wynioślej, po czym następuje chwila na solówkę, która dopełnia klimat. 

Utwór mówi, moim zdaniem, o tym, że bohater w pewnym momencie swojego życia opuścił rodzinne strony. Z tego czy tamtego powodu. Muzycznie mamy sporą ilość melancholii, która łączy się z tekstem, w którym bohater w zupełnie innym miejscu na świecie wraca myślami do dawnych czasów; być może z czasów młodości. 
W pierwszej zwrotce wspomina swoje decyzje, zarówno te dobre, jak i te mniej pozytywne. W drugiej zwrotce bohater przypomniał sobie, dlaczego opuścił rodzinny dom. Opuścił go, by znaleźć swoje miejsce i swój własny kąt. Jednak, kiedy spostrzegł dookoła smutek zapragnął znowu stać się sobą. Być może w tamtym miejscu, które wydało mu się na początku wspaniałe, okazało się, że nie może być w pełni sobą. Musiał założyć swego rodzaju maskę na twarz, żeby się wpasować. Z czasem jednak zaczęło mu to przeszkadzać i, być może, to stąd powrót do czasów młodzieńczych(?). 
Natomiast w ostatniej zwrotce bohater obiecuje sobie (albo komuś), że jak już wróci to jeszcze raz obejrzy swój ulubiony film, przypomni sobie dawno nie słuchane płyty i odwiedzi miejsca z młodości. W jego sercu pojawiła się tęsknota za dawnym, beztroskim życiem, kiedy niczego mu nie brakowało do szczęścia. 
Najwyraźniej czasem tak w życiu bywa, że decyzje, które podejmujemy i na tę chwilę wydają się nam wspaniałe, wręcz genialne… z czasem ich żałujemy. Warto jest, moim zdaniem, mieć wtedy czy to gdzie wrócić, niekoniecznie na tarczy, ale tylko po to, by się zresetować, naładować akumulatory i wystartować raz jeszcze na pełnym gazie. Lub też, warto jest mieć jakiś zapasowy plan [awaryjny]. 

Patrząc z tej perspektywy utwór sprawia wrażenie refleksyjnego, ubranego w balladę. Skłania słuchacza, przynajmniej mnie, do rozmyślania nad własnym życiem i nad decyzjami, które podjąłem lub podejmę… 

Utwór możesz posłuchać tutaj: Kiedy powrócę


3. Chciałbym być taki jak ja

Przyznam się od razu, że gdyby nie wokal Krzysia, który razem z gitarą otwierają ten utwór, powiedział bym, że jest to cover Iron Maiden. Na szczęście inspiracja Ironami jest tylko w intrze utworu, bo po kilkunastu sekundach melodia i klimat ulega całkowitej zmianie. Dalej mamy już klasycznie brzmiący Heavy Metal. Mam pewne wrażenie, że gdzieniegdzie w muzyce pojawiają się elementy, które kojarzą mi się z twórczością Helloween. Chyba, że kilka riffów zwyczajnie nadinterpretowałem(?). 

Mam wrażenie, że w tekście bohater jest zwieszony w swego rodzaju próżni. Z jednej strony udaje kogoś innego, by przypodobać się innym „żeby mnie kochali(…)”, którzy dyktują mu w co się ma ubrać, jak uczesać i ogólnie, jaki ma mieć wygląd i osobowość. Z drugiej zaś strony bohater pragnie być po prostu sobą. Bez udawania, bez zakładania maski. Przez to bohater ciągle szuka, ciągle pragnie zmiany; bezustannie się dostosowuje do nowych warunków. Tylko po co? 

Po co na siłę się zmieniać, tym samym robiąc krzywdę samemu sobie? Skoro ktoś nie polubi mnie, kiedy jestem w pełni sobą, to na jaką cholerę mam się na siłę dla tej osoby zmieniać? Moim zdaniem nie ma to sensu… Najlepiej kiedy jesteśmy po prostu sobą. Choć wiem, że to może pewne sytuacje utrudnić lub nawet je uniemożliwić… hm… 

Utwór możesz posłuchać tutaj: Chciałbym być taki jak ja



4. Pejzaż

Wracamy w klimat balladowy. Utwór otwierają dwie gitary, do których dołącza wokal. Po chwili robi się jednak ostrzej, mimo że nadal zachowany jest klimat okołoballadowy. 

Na początku tekstu mamy opis tytułowego pejzażu, który jest alegorią bohatera. Dalej dowiadujemy się, że „obraz pękł na pół(…)” co oznacza, że to czym zasłonił się bohater, by ukryć swoje ja zostało uszkodzone. Dzięki temu może się ponownie „otworzyć na siebie(…)”. Może znów żyć w zgodzie z własnym sumieniem, ze swoim wewnętrznym JA. 
Pod koniec utworu słyszymy, że „wyruszyć w drogę nadszedł czas(…)”, co może oznaczać, że bohater pozbywszy się skorupy może ruszyć w drogę, by odnaleźć lub poskładać siebie na nowo. Choć tu mogę nieco nadinterpretować… czy mu się to uda? Ciekawe… 

Utwór możesz posłuchać tutaj: Pejzaż 



5. Między niebem a piekłem

Przyjemny riff otwiera ten utwór. Mamy tu kolejną zmianę klimatu. Czas chwilę odpocząć od balladowego nastroju. Chociaż trochę… 

Moim zdaniem tekst tego utworu nawiązuje do poprzedniego. W „Pejzaż” bohater wyrusza w podróż, by się odnaleźć, natomiast w tym utworze najwyraźniej się odnalazł. 
Pierwsze wersy sprawiają wrażenie, jakby bohater zwracał się bezpośrednio do słuchacza, który zgubił swoje JA w swoim życiu. Wybierając najpiękniejszą – lub najwygodniejszą – z dróg osiadł na laurach, nie zwracając uwagi, że jeszcze jest wiele do przeżycia przed nim. 
Im dalej w las, tym ciekawiej. Dalej bohater wyjawia, że nadal widzi żar w twoich oczach. Jest przekonany, że ten żar można na nowo rozpalić – wystarczy chcieć. Wystarczy, że w naszym życiu coś zobaczymy lub usłyszymy i ten tlący się żar zapłonie na nowo. Zamiast prowadzić szare i nudne życie, wystarczy wsłuchać się w rytm [naszej duszy?] i ruszyć za nim. 

Dalej słyszymy, jak bohater za przykład daje siebie, gdzie: „ujrzałem głos, dotknąłem słów, porwałem wiatr(…)” oraz „ujrzałem dźwięk, dotknąłem nut, spłoszyłem strach(…)”. Czyli, krótko mówiąc – zobaczył to coś, usłyszał to coś i przezwyciężył strach. Dzięki temu udało mu się przełamać szarość dnia codziennego, stając się wolny jak ptak. 

Moim zdaniem tekst mówi o tym, że nigdy nie jest za późno na zmianę w swoim życiu. Wystarczy tylko mieć oczy otwarte, a kiedy nadarzy się okazja na zmianę… po prostu zaryzykować. Spróbować. Nikt nie powiedział, że się nie uda… ale nikt też nie powiedział, że się uda! Wszystko zależy od jednostki. Uważam jednak, że chwilami może pojawić się paraliżujący strach, który może nas powstrzymać od urzeczywistnienia tych zmian. Warto wtedy spiąć pośladki i zawalczyć z tym strachem. Pewnego dnia być może z tego strachu, który na początku był naszym pozornym wrogiem, z czasem stanie się naszym sojusznikiem. 

Utwór możesz posłuchać tutaj: Między niebem a piekłem



6. Klaun w szufladzie

Początkiem tego utworu jest sampel oraz przyjemny i ostry riff, do którego po chwili dołącza heavymetalowa perkusja. Dalej robi się już tylko ciekawiej. Jest sympatycznie, ostro i ani za szybko, ani za wolno… 

W tekście bohater opisuje jakąś osobę, mam wrażenie, że mówi sam o sobie. W czasach, kiedy czuł się beztroski i czerpał radość z rozbawianiu innych. Jednak, pewnego dnia ludzi zaczęło to już męczyć, przez co zaczęli się od niego odcinać, co można rozumieć jako metaforę zamknięcia w szufladzie. Z czasem wszyscy go opuścili i został całkowicie osamotniony. Na szczęście nic sobie z tego nie zrobił. Nadal pozostał sobą i nikogo nie udawał. 

Czy to jest, według Autora, cena jaką trzeba zapłacić za bycie sobą? Czy ludzie po prostu nie potrafią zrozumieć kogoś, kto cały czas jest pogodny i wesoły i przez to odcinają się od tej osoby, przez brak zrozumienia? 
Podoba mi się podejście bohatera do całej tej sytuacji. Mimo wszystko pozostał sobą… nie dał się złamać do woli większości i za to ma ode mnie plusa… 

Utwór możesz posłuchać tutaj: Klaun w szufladzie


7. Skrzyżowania wspomnień

Chyba przerwa od klimatu balladowego powoli się kończy. Utwór nie jest ani w pełni balladowy, ani w pełni szybki. Jest jakby takim łącznikiem między jednym a drugim. Pojawiają się elementy balladowe, jednak nie są one dominującą częścią utworu. 

Czytając tekst mam wrażenie, że znowu nawiązuje do powrotu myślami do przeszłości. Do tego co było i co się przez tamte wydarzenia dzieje teraz w życiu bohatera. 
Na początku tekstu słyszymy, że bohater kogoś szuka, pod osłoną nocy. Być może chciałbym znowu spotkać kogoś sprzed lat, a być może szuka samego siebie(?). Być może ta osoba też szuka jego? Brzmi to trochę jak niespełniona miłość. Zwłaszcza, że dalej słyszymy, jak bohater gorzkim śmiechem musi ukrywać przykry gniew na samego siebie. Być może to bohater jest winien tego, że ta miłość (jaka by ona nie była) nie do końca się udała… i teraz jadąc przez przykryte nocą miasto wspomina o tym. Takie mam wrażenie o tym utworze i tekście… 

Utwór możesz posłuchać tutaj: Skrzyżowania wspomnień 



8. Gdzie nigdy nie byłeś

Początek utworu to klasycznie brzmiący Heavy Metal. Zaryzykowałbym określenie tego, jak old school. Świetny riff i mocna perkusja. 

Tekst mam wrażenie, że mówi wprost o tym, że nie należy oceniać drugiej osoby przez jakikolwiek pryzmat. W tekście mamy wyraźnie powiedziane, że: „ty nigdy nie byłeś, gdzie byłem ja, nie możesz zrozumieć tego, co mam(…)”, więc dlaczego masz czelność oceniać daną osobę, skoro nie znasz jego/jej pobudek i jego historii? Jeżeli ktoś chce ocenić drugą osobę czy podjęła właściwą decyzję w tym czy innym momencie, niech sama założy buty tej osoby i przejdzie przez to wszystko, przez co ta osoba przeszła. Wtedy możemy porozmawiać ;) 

Utwór możesz posłuchać tutaj: Gdzie nigdy nie byłeś 



9. Człowiek na księżycu

Wracamy w klimat ballady i melancholii. Utwór zaczyna się od gitarowego brzmienia, do którego po chwili dochodzi wokal. 
Mamy tutaj nawet coś więcej niż tylko balladę. Słuchając tego utworu sam się przyłapałem na tym, że oczka mi się zaszkliły a w głowie zaczęły mi szaleć myśli. Muszę przyznać, że ta ballada jest genialna. 

Natomiast nie jestem do końca pewien, jak mogę zinterpretować tekst? Zdaję sobie sprawę z tego, że opis Księżyca w tekście jest tylko metaforą czegoś bardzo odległego. Bohater, który opowiada sam o sobie, że jest tam sam, ale nie czuje się samotnie – wręcz przeciwnie, jest szczęśliwy, ponieważ niczego mu nie brakuje. Być może cała ta metafora odnosi się do świata muzyki(?) 

Myślę, że skłaniałbym się w stronę, gdzie alegorią Księżyca jest po prostu własny, prywatny świat bohatera, w którym rzeczywiście niczego mu nie brakuje do szczęścia. Dajcie znać, jak wy byście zinterpretowali ten tekst? 

Utwór możesz posłuchać tutaj: Człowiek na księżycu



10. Na skraju nieba (gościnnie Joanna Kołaczkowska)

Czas na ostatni utwór, w którym gościnny udział ma Joanna Kołaczkowska. 
Utwór, choć zaczyna się dość intensywnie, z czasem zwalnia tempa. Nie ma tutaj klimatu typowego dla ballady, jednak jest wyczuwalna jej szczypta. 

Coś czuję, że nadinterpretuję znaczenie tekstu, jednak takie mam wrażenie, że utwór mówi o miłosnym uniesieniu. Tylko takim przepełnionym romantyzmem i miłością. I tak naprawdę nie bardzo mam tu nic więcej do dodania. Im bardziej wgryzam się w tekst, tym bardziej utwierdzam się w swoim przekonaniu, że tekst mówi o spotkaniu się dwojga kochanków, pod osłoną nocy. 

Zostawmy ich zatem samych sobie i przejdźmy do podsumowania… 

Utwór możesz posłuchać tutaj: Na skraju nieba


Podsumowanie: 

Debiut solowego albumu Krzysztofa Sokołowskiego wyszedł, moim zdaniem, bardzo dobrze. Jest tu klimat zdecydowanie inny niż ten znany z Nocnego Kochanka, co może być na plus i może wytrącić argumenty hejterom. 
Z drugiej strony, analizując teksty, utwierdziłem się w przekonaniu, które wyrobiłem sobie podczas pierwszego odsłuchu. Moim zdaniem krążek powstał dlatego, że Krzyśkowi mogło zacząć brakować czegoś w swojej dotychczasowej twórczości. Może poczuł, że czegoś mu brakuje w wesołych i zabawnych tekstach NK i zapragnął stworzyć coś poważniejszego. 
Aspekt, który dla mnie jest minusem tego albumu to monotonia w tekstach. Niemal każdy utwór (a na pewno większość) mówi o tym, że „chciałbym być wreszcie sobą”, tylko jest to ubrane w inne słowa. Skoro chce być sobą to niech będzie, chyba, że jest ktoś lub coś co mu w tym przeszkadza? Tematyka i styl Nocnego Kochanka? A może jest jeszcze coś innego, co nie pozwala Krzyśkowi być sobą? Coś czuję, że wchodzę tu w klimat psychoanalityka… 

Mimo wszystko uważam, że album jest bardzo dobry. Osadzony w klasyczny klimat Heavy Metalu, a teksty są zdecydowanie inne niż te znane z Nocnego Kochanka. 
Coś czuję, że album znajdzie swoich zwolenników, jak i hejterów. Ja jednak siądę pośrodku i chętnie posłucham co mają obie strony do powiedzenia. 

Sądzę, że mogę polecić ten album. 

I tym pozytywnym akcentem dziękuję za dzisiejszą uwagę i poświęcony czas. Widzimy się już wkrótce… 

Trzymajcie się i 
do następnego
Ave.! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zobacz także...

Recenzja: Virya – From the Ashes [EP 2024]

Virya – From the Ashes (14.11.2024) From the Ashes to debiutancka , czteroutworowa EP’ka wrocławskiej grupy Virya . EP’ka ujrzała światło dz...

A to widziałeś..?