środa, 20 listopada 2024

Recenzja: Virya – From the Ashes [EP 2024]

Virya – From the Ashes
(14.11.2024)

From the Ashes to debiutancka, czteroutworowa EP’ka wrocławskiej grupy Virya. EP’ka ujrzała światło dzienne 14 listopada 2024 roku

Virya gra modern metalcore z „nieoczywistymi wpływami spoza świata metalu”. Może być zatem ciekawie. Zerknijmy w EP’kę i zobaczmy co mają do zaoferowania chłopaki z Wrocławia. 

Zapraszam 

Nim przejdziemy do utworów, poznajmy ekipę tworzącą Virya: 

Wojciech Bator – gitara
Marek Bienias – wokal
Jakub Dąbrowski – perkusja, wokal
Lubomyr Kosakovsky - bas



1. Wave Of Uncertainty

To typowe intro. Mamy tu do czynienia z ciekawym samplem, który brzmi nieco industrialnie, ale nie brakuje tu też eletroniki. Trwa nieco ponad minutę, ale można odnieść wrażenie, że z szeroko rozpostartymi rękami zaprasza w świat Virya. Intro łączy się z drugim utworem, w którym w pierwszych sekundach słychać jeszcze pozostałości po intrze… 


2. Unmasked

Drugi utwór zaczyna się z grubej rury. Mamy tu gitarę, która brzmi jak klasyczny metalcore. Gitara basowa świetnie wypełnia tło, nie pozostawiając ani nanometra pustej przestrzeni. Soczysta perkusja towarzyszy gitarze ramię w ramię. Co do wokalu, poza głównym, w wykonaniu Marka, jest też dodatkowy wokal zza perkusji. 
Gdzieś w połowie utworu następuje ostre wyciszenie. Instrumenty milkną a do głosu dochodzą klawiszę (najprawdopodobniej z komputera). Po tym fragmencie dostajemy prosto w pysk genialnym instrumentalnym apogeum, po którym utwór dobiega końca. 
Całość utworu osadzona jest w klasycznie brzmiącym metalcore z dodatkowymi dźwiękami pianina, które daje słuchaczowi chwilę na złapanie tchu, tuż przed kolejną falą sieczki. 

Tekst jest bardzo egoistyczny, ale w tym zdrowym i rozsądnym znaczeniu. W utworze bohater za swoim przykładem twierdzi, że każdy człowiek nie tyle co nosi maskę, pod którą ukrywa swoje prawdziwe JA, co też okłamuje samego siebie. Przy okazji odgrywając powierzoną mu rolę w teatrze życia. Bohater świadomy swojej maski, próbuje co jakiś czas ją zdjąć i pokazać głównie sobie, kim tak naprawdę jest. Pod płachtą niewinnych kłamstw, którymi karmi samego siebie, próbuje wydostać się poza swoją rolę. 
Można to zinterpretować w taki sposób, że każdy z nas w pewnym momencie swojego życia dostaje od najbliższych jakąś łatkę, która towarzyszy wszystkim ludziom przez całe życie. Czy nam się ona podoba czy nie – każdy jakąś ma. Bohater utworu próbuje zdrapać z siebie taką właśnie łatkę, by dostrzec kim tak naprawdę jest. Pod koniec utworu bohater zwraca się bezpośrednio do słuchacza i rzuca luźną propozycję, by nikt z nas nie zapomniał kim tak naprawdę jest. By blizny, które nas wyrzeźbiły, zostały zaakceptowane. I wreszcie – by tożsamość każdego z nas nigdy nie zblakła i zniknęła pod naporem cudzych słów. Bowiem to nie oni żyją twoim życiem – to Twoje życie. Żyj tak jak dyktuje ci serce a nie ktoś obcy! 


Utwór możesz posłuchać tutaj: Unmasked


3. Rise

Utwór zaczyna się dość ciekawym samplem, po którym stopniowo zaczyna się metalcore’owa sieczka. Muzycznie jest bardzo podobnie do poprzedniego utworu, z tą różnicą, że tutaj mamy zdecydowanie więcej sampli w tle. Zarówno w tym, jak i w poprzednim (i następnym) utworze podoba mi się zmiana wokalu. Tu mamy wrzaski, krzyki, trochę growlu, a za chwilę dostajemy czysty i wyraźny śpiew. Jest to bardzo dobre urozmaicenie, które nie pozwala słuchaczowi za bardzo odpłynąć i co chwila o sobie przypomina. 

Zerknijmy zatem w tekst. O czym jest tekst „Rise”? Tak w dużym uproszczeniu kolejnym strzałem w potylice. Żeby się ocknąć i odnaleźć swoją drogę. 
Pośród ciągłych pytań, spekulacji i kalkulacji, które odciągają cię od twojej drogi, nie daj się zmanipulować i oszukać. „Rise above it all(…)” (wznieś się ponadto wszystko) i na chwilę zatrzymaj. Spójrz na to z boku, w pełnym spokoju. Czy to jest to czego pragniesz? Pamiętaj, że po każdej burzy, słońce w końcu się pojawi. Każdą drogę można odnaleźć, pod warunkiem, że szczerze tego pragniesz… 


Utwór możesz posłuchać tutaj: Rise


4.  From The Ashes

Czas na ostatni utwór. Tytułowy From the Ashes.
Początek dość spokojny, lekko jakby melancholijny. Nie dajmy się jednak zwieść, w końcu do metalcore. Mimo, że utwór w tym towarzystwie jest najlżejszy (nie liczę intra) to swoim pazurem może potargać. Swoistą „lekkość” tworzy tutaj wokal. Poza tą, dość ciekawą aranżacja, w tle mamy nadal klasycznie brzmiący metalcore. 

Co do tekstu to mamy tu do czynienia z kolejnym głębokim przekazem, ale jakże trafnym… 
Nigdy nie jest za późno. Nawet kiedy staniesz pod ścianą i uznasz, że nie ma już dokąd iść dalej – przyjrzyj się dokładnie. Gdzieś na pewno pojawi się luka, z pomocą której przebijesz się raz za razem i ponownie staniesz wyprostowany. Ta ściana jest po prostu oznaką, że lekcja została zakończona i twoim kolejnym krokiem jest odrobić pracę domową, by móc ruszyć dalej. By móc powitać nowy, lepszy dzień. By wreszcie odrodzić się z popiołu, jak mityczny feniks. 
Pamiętaj zatem, by nie unikać popiołu. Wszak w nim może tlić się żar, który na nowo rozpali płomień. Czy to nadziei, czy chęci… Wystarczy chcieć i mieć oczy szeroko otwarte, a znajdziesz nadarzającą się okazja, by ponownie wzbić się w powietrze i rozprostować skrzydła… 



Całą EP’kę możesz posłuchać tutaj:  From The Ashes


Podsumowanie: 

Virya w swoim debiutanckim albumie From The Ashes zmusza słuchacza, by zajrzał w głąb samego siebie i odpowiedział sobie na pytanie: „czy to jest życie, jakie chce mieć?”. Żeby starać się być prawdziwym sobą, a jeśli w którymś momencie na swojej życiowej drodze zagubiłeś się, chłopaki z Virya wspomogą cię, w odnalezieniu swojego życiowego celu. Tekstami dosadnie dają do zrozumienia, że wszystko to, co dzieje się dookoła każdego z nas… ma jakiś podów. Tym powodem jest kolejna lekcja, którą należy odrobić i wyciągnąć z niej swoją naukę. Pamiętając przy tym, by nie zagubić swojego JA w świecie teatru, ciągłych gier i niekończącego się kłamstwa. Autentyczny będziesz tylko wtedy, kiedy będziesz po prostu sobą… dla siebie. 

A to wszystko w otoczce solidnego metalcore’owego napierdzielania. 

Chłopaki wystartowali z wysokiego C. Aż się zastanawiam, jak będzie brzmieć pełny album, który podobno ma pojawić się już… wkrótce ;) Czy uda im się doskoczyć do tej poprzeczki, którą sami sobie ustawili? Myślę, że początek 2025 roku odpowie nam na to pytanie. 

A tymczasem to byłoby wszystko, co miałbym do powiedzenia na temat debiutanckiej EP’ki wrocławskiej grupy Virya – From The Ashes. Widzimy się już niebawem, przy kolejnych recenzjach. 

Do następnego
Ave.! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zobacz także...

Recenzja: Virya – From the Ashes [EP 2024]

Virya – From the Ashes (14.11.2024) From the Ashes to debiutancka , czteroutworowa EP’ka wrocławskiej grupy Virya . EP’ka ujrzała światło dz...

A to widziałeś..?