Asgaard – Lullabies for Harlots
(29.11.2024)
Pod koniec listopada 2024 światło dzienne ujrzał kolejny krążek Asgaard. Album zatytułowany Lullabies for Harlots zawiera sześć utworów. W tym dwie nowe kompozycje, cover oraz trzy akustyczne wersje utworów z poprzedniego albumu (What if…)
Klimatem nieco odbiega od tego, który poznaliśmy w What if. Czy na lepsze, czy na gorsze? O tym w dzisiejszej recenzji.
Zapraszam
Słowem o okładce:
Okładka Lullabies for Harlots jest dość mroczna i ciemna. Dostrzec można ledwie widoczny zarys jakiejś kobiety (z prawej strony) oraz coś co przypomina kawałek ściany (z lewej), w którą to wbity jest nóż. Nóż, na ostrzu którego można dostrzec oczy – możliwe, że kobiety(?).
W dolnej części okładki widać logo zespołu oraz tytuł EP’ki.
1. Lullabies
Nie ukrywam, ale jest to moje drugie spotkanie z twórczością Asgaard. Poprzedni album – What if… też recenzowałem na łamach mojego bloga. Kiedy doszła do mnie informacja o nowości od chłopaków od razu zamarzyłem poznać ich nową twórczość. Klimat gotyku i wokal Quazarre’a strasznie przypadł mi do gustu. Kiedy już przytuliłem swój egzemplarz Lullabies for Harlots i wrzuciłem płytę na głośniki moje uszy z wrażenia zaniemówiły. Nie tego się spodziewałem! Byłem całkowicie przekonany, że będzie to coś podobnego do What if…, ale z nieco większą ilością elektroniki. Tutaj spotkałem się z całkowicie czymś innym. Co prawda klimat gotycki pozostał, jednak elektroniki jest zdecydowanie więcej (jest tylko elektronika).
Pierwszy utwór – Lullabies – charakteryzuje się klimatem mrocznym, gotyckim i czymś co ucho podpowiada mi jako dark wave. Choć mogę tu nieco poplątać nomenklaturę gatunkową. Duży nacisk chłopaki dali tu na melodię.
Zerknijmy w tekst…
Mam takie dziwne wrażenie, że historia opowiedziana w tym krótkim tekście jest niezwykle okrutna i mrożąca krew w żyłach. Osobliwy tytuł – Kołysanka i wersy mówiące o tym, kto jeszcze żyje czy kto dziś umrze brzmią dość przerażająco.
Słuchając z zamkniętymi oczami widzę obraz małego domku na przedmieściach, w którym doszło do istnej masakry, w której (póki co) jedynie dziecku udało się przetrwać. To jednak nie koniec, ponieważ oprawca próbując uśpić dzieciaka zaczyna mu nucić kołysankę.
Spoilerując… ostatni fragment tekstu: „I bet your heart is bleeding and it shall be so” (założę się, że twoje serce krwawi i tak będzie) sugeruje, że wszyscy domownicy nie obudzą się następnego poranka…
2. Mother of Harlots
Drugi utwór jest w bardzo podobnym klimacie co Kołysanka. Bardzo podobne brzmienie i podobna melodia. Choć ten utwór jest zdecydowanie szybszy i żywszy. Im dłużej słucham tego utworu, tym bardziej dochodzę do wniosku, że jest to coś na wzór jakby modlitwy albo jakaś inwokacja, z pomocą której bohater chce przywołać tytułową Matkę Ladacznic (nierządnic).
Jak już jesteśmy przy temacie…
Można powiedzieć, że tekst jest podzielony na dwie części. W pierwszej bohater rozmawiając z kimś przedstawia obraz świata jako tego złego i zniszczonego miejsca, które żyje resztą sił pod krwistoczerwonym niebie. Pytania zadanie w taki sposób, żeby odpowiedzi kierowały w tę stronę której pytający oczekuje. I tutaj pojawia się druga część tekstu…
W której to bohater wzywa tytułową Matkę Ladacznic (Mother of Harlots), która moim zdaniem jest synonimem jakiegoś demona bądź złego bytu. Bohater pragnie, by ten byt (lub demon) dokonał: „We summon thee, bring forth your vengeance upon this world, come and show no mercy to us all!(…)” (Wzywamy cię, dokonaj zemsty na tym świecie, przyjdź i nie okazuj nam litości!).
Czy bohaterowi się uda zrealizować swój plan zniszczenia starego, by nowe imperium mogło się narodzić? Póki co pytanie pozostaje otwarte i czeka na odpowiedź…
3. Antichristian Phenomenon (Behemoth cover)
Trzeci utwór to cover utworu Antichristian Phenomenon z piątego studyjnego albumu Thelema 6. grupy Behemoth. Z tą jednak różnicą, że jest to cover, w którym występuje linia wokalna Nergala a zmieniona jest jedynie muzyka. Brzmi dość interesująco.
Oryginał możesz posłuchać tutaj: Antichristian Phenomenon
4. Sny na jawie (acoustic version)
Utwór Sny na jawie pojawiły się już na albumie What if… tutaj znalazły się ponownie w nieco innej, zdecydowanie wolniejszej i bardziej melancholijnej wersji. Najwyraźniej chłopaki mieli nową, ciekawą wizje na ten utwór i postanowili pójść za tą myślą. Dzięki temu dostaliśmy nową wersję utworu. Co zachęca do odświeżenia sobie poprzedniego albumu.
A melodia uległa tutaj znaczącej zmianie. Jak już wspomniałem utwór jest zdecydowanie wolniejszy i bardziej melancholijny. Wyraźniejsza i skromniejsza jest perkusja. Wokalnie jest bardzo podobnie (czyżby ta sama linia wokalna została tu użyta?).
5. What if… (acoustic version)
Kolejny utwór, który doczekał się swojej wersji akustycznej z albumu What if…
Utwór w swojej oryginalnej wersji był dość subtelny i melancholijny, tu jest jeszcze wolniejszy i dużo bardziej melancholijny.
Trzeci utwór, który doczekał się swojej akustycznej wersji. Podobnie, jak What if jest zdecydowanie subtelniejszy i bardziej melancholijny niż oryginał.
Album możesz posłuchać tutaj: Lullabies for Harlots
Lullabies for Harlots to bardzo ciekawa EP’ka, która zawiera tylko dwa nowe utwory w towarzystwie covera i trzech akustycznych wersji utworów z poprzedniego albumu. Przy okazji chłopaki odbiegli od klimatu rockowego (i/lub metalowego) na korzyść elektroniki.
Czyżby kolejna ewolucja zespołu, czy po prostu chęć poeksperymentowania z dźwiękami? Przyczyniła się do powstania omawianej dziś EP’ki?
Tak czy inaczej dostaliśmy Asgaard w nowej, ciekawej odsłonie, który zaskoczył i zaintrygował moje ucho. Ciekaw jestem Waszych opinii. Piszcie i dajcie znać, co sądzicie?
A tymczasem to byłoby wszystko. Widzimy się już w kolejnych wpisach...
Do następnego
Ave.!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz