Aching Sky – Void Within
(5 marca 2025)
Void Within, to druga EP’ka krakowskiej grupy Aching Sky, grającej Alternative Metal.
EPka została nagrana i zmasterowana w studiu Black Noise Audio, przez Grzegorza Tusznio. Void Within zawiera sześć autorskich utworów, w tym jeden w języku polskim, pozostałe pięć w języku angielskim.
Zanurzmy się w alternatywny świat Aching Sky i posłuchajmy co mają do powiedzenia chłopaki pod dowództwem Oli?
Zapraszam
Aching Sky tworzą:
Aleksandla Piasecka – wokal
Marcin Broszkiewicz – gitara
Michał Świętek – gitara
Szymon Oczkowicz – bas
Krzysztof Dembowski - perkusja
Słowem o okładce:
Okładka jest skomponowana w odcieniach szarości i czerni. W górnej części okładki mamy logo zespołu, w dolnej zaś tytuł EP’ki. W centralnej części mamy postać, jakby kobiecą, pod zwiewnym okryciem. Twarz ledwo dostrzegalna, skryta pod cieniem. W Tle jest coś co przypomina księżyc oraz, mam wrażenie, że padający deszcz. Dostrzec można też morskie fale. Można więc powiedzieć, że tłem okładki jest padający deszcz, podczas sztormu, w czasie pełni księżyca. Na tle tego wszystkiego widzimy białą postać, choć ukrytą w cieniu i patrzącą wprost na nas.
1. Płonie
Pierwszy utwór na płycie od razu z grubej rury. Od ostrych riffów i soczystej perkusji. Jest to zarówno pierwszy i jedyny utwór w języku polskim (pozostałe są po angielsku). Muzyka jest jednocześnie ciężka i lekka, to najprawdopodobniej ze względu na wokal Oli, który raz jest delikatny a po chwili ostry i szorstki. Nie brakuje też szczypty melancholii, którą dopełnia gitarowe solo. Melancholia jest sprytnie przełamywana przez odrobinę gardłowego śpiewu Oli.
Cóż to za koniec się zbliża? Zerknijmy w tekst, może on nam powie coś więcej…
Mam wrażenie, że świat bohaterki się rozpad za sprawą zerwania i zakończenia związku. Przy okazji nagle zaczęło się pojawiać wiele innych rzeczy, które doprowadziły bohaterkę na skraj wytrzymałości i postanawia z sobą skończyć, ponieważ nie daje już rady udźwignąć ciężaru, jakim stało się jej życie. W jej oczach cały dotychczasowy świat, który znała, zniszczył czas i doszczętnie spalił los.
2. Horizon
Drugi utwór zaczyna się od gitary, do której szybko dołączają pozostałe instrumenty. Po chwili do głosu dochodzi Ola i robi się najpierw delikatnie, by za moment zacząć growlować, i nagle znów delikatnie śpiewa. Mam wrażenie, że w tym utworze Ola nie może się zdecydować, czy zaserwować nam swoją delikatność, czy nawrzeszczeć na nas?
Ciekawie brzmi bridge tuż przed solówką, który jest przeplatany urywkami ciszy a w następnym takcie mamy dźwięk talerza.
Zerknijmy w tekst…
Choć melodia jest przyjemna dla ucha, to tekst jest zdecydowanie mniej sympatyczny. W tekście można dostrzec, że ktoś bardzo bliski bohaterce odszedł zbyt szybko z tego świata. Uczucie, jakim bohaterka darzyła tę istotę było zbyt wielkie, by mogła tak po prostu zaakceptować tę stratę. Stąd słyszymy w tekście „Don’t sleep, don’t close your eyes(…)” (nie zasypiaj, nie zamykaj oczu). Mimo, że bohaterka wierzy i ma nadzieję, że gdzieś ponad horyzontem spotkają się ponownie, to nie może zaakceptować straty. Chce też wierzyć, że to co się dzieje jest tylko snem i nazajutrz będzie mogła znów zobaczyć się z tą osobą i ją dotknąć…
Cieszmy się z obecności drugiej osoby (istoty), bowiem nigdy nie wiadomo, kiedy będzie ostatni wspólny dzień…
Utwór możesz posłuchać tutaj: Horizon
3. Ritual
Trzeci utwór zaczyna się dość lekko. Niczym ballada. Można odnieść wrażenie, że klimat jest dość ciężki i powolny. Po chwili jednak robi się nieco ostrzej. Jednak klimat pewnego zaniepokojenia można tu dostrzec.
Początkowa ballada z czasem jednak zmieniła się w istną walkę o swoje życie. Zrobiło się dość ciężko i ostro, by w pewnym momencie, w akompaniamencie symfonicznych sampli, rytuał się dopełnił.
4. Wasted
Utwór zaczyna się gitarą w dość radosnym i wesołym klimacie, by za chwilę wszystko to zmieniło się o 180 stopni. Klimat i melodia nie odbiega od konwencji EP’ki, która jest jednocześnie delikatna i zarazem szorstka. Choć mamy tu przewagę śpiewu, to zdarzają się fragmenty growlu i krzyku, co sprytnie nadaje ostrości utworowi.
5. Heaven
Utwór zaczyna się jakby radiowym efektem, z którego wychodzi do nas przedostatni numer EP’ki. Klimat i melodie mamy tożsamą co poprzednie utwory. Solówka jest niezwykle majestatyczna i, można odnieść wrażenie – wyniosła. Co do wokalu to w tutaj mamy przewagę czystych partii wokalnych Oli.
6. Dancing on the Edge
Ostatni utwór na EP’ce, to taniec na krawędzi.
W pierwszych chwila można odnieść wrażenie ciężkości i melancholii w melodii. Kiedy jednak utwór się rozkręca, wrażenie jakby umyka. Mamy znajomy klimat z poprzednich utworów, zarówno delikatny śpiew, jak i damski growl.
Podsumowanie:
Druga EP’ka Aching Sky jest przepełniona uczuciami dość smutnymi i przygnębiającymi, w otoczce przyjemnej i chwytliwej melodii Alternatywnego Metalu. Swoim wokalem, jednocześnie delikatnym i szorstkim, otula nas Ola i nie pozwala odwrócić wzroku. Hipnotyzuje nas, przejmuje nad nami kontrolę. EPka, choć krótka (bo trwa nieco ponad 30minut) jest przyjemna dla ucha i sądzę, że z czystym sumieniem mogę ją polecić dla wszystkich, którzy jeszcze nie mieli okazji zapoznać się z twórczością Aching Sky.
Na dziś to byłoby wszystko. Widzimy się już niedługo, w kolejnych recenzjach.
Do następnego
Ave.!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz