Starless Void EP
(29.11.2024)
Pod koniec listopada 2024 roku światło dzienne ujrzała debiutancka EP’ka katowickiej grupy Starless Void.
EP’ka zawiera pięć autorskich utworów w klimacie Doom Metalu. Na EP’ce znajdziemy trzy utwory w języku angielskim, jeden w języku polskim oraz krótkie intro. Wydawcą EP’ki jest GOP records.
Zanurzmy się w świat Doom Metalu rodem z Katowic i zobaczmy co w mroku siedzi?
Zapraszam
Starless Void tworzą:
Tomasz Jedziniak – wokal
Bartłomiej Czech – gitara prowadząca, rytmiczna i klawisze
Joanna Stebel – gitara basowa, drugi wokal
Andrzej Bykowski - perkusja
Słowem o okładce:
Okładka Starless Void jest tak skromna, jak to tylko możliwe. Na czarnym tle mamy księżyc w pełni, na którym widnieje logo zespołu.
1. Intro
Intro to zniekształcone dźwięki uderzeń metalu o metal. Można odnieść wrażenie, że jesteśmy gdzieś w samym centrum huty, w której praca wre pełną parą. Zewsząd dobiegają nas dziwne dźwięki. Z jednej strony generujące gęsią skórkę na całym ciele, z drugiej zaś zaskakująco hipnotyzujące. Moglibyśmy siedzieć w tym miejscu i słuchać otoczenia godzinami… niestety, jak szybko się zaczęło, tak nieoczekiwanie szybko się kończy… Ruszmy w ten świat, będąc prowadzonym za rękę, śladami muzyki…
Utwór możesz posłuchać tutaj: Intro
2. Alone
Drugi utwór zaczyna się krótkim samplem, do którego po chwili dołączają wszystkie instrumenty. Jest ciężko i wolno, jak na Doom Metal przystało… tylko trochę krótko ;)
Można odnieść wrażenie, że muzyka jest nieco przytłumiona, co nadaje głębi i tajemniczości utworowi. Wokal Tomka jest bardzo niski, gardłowy i… ciężko go zrozumieć ;)
Tekstu interpretować w tym przypadku nie będę, ponieważ jest to wiersz Edgara Alana Poe, pod tym samym tytułem co tytuł utworu. Na tej podstawie odnoszę wrażenie, że twórczość Edgara jest niezwykle bliska sercu kapeli.
Wiersz Edgara możesz poznać tutaj: Alone
Utwór możesz posłuchać tutaj: Alone
3. Starless Void
Czas na trzeci utwór EP’ki.
Od samego początku można poczuć fizyczny niemal ciężar utworu, za sprawą riffu, który w pewnym momencie ustępuje miejsca samplowi. Sampel ten doprowadza nas do chwilowej ciszy, po której Tomek rozpoczyna swoje zniszczenie! Na kilka taktów utwór delikatnie przyspiesza, co powoduje powstanie chwilowej, sprytnie umieszczonej melodii. Jednak szybko zostaje zgnieciona ciężarem klimatu i mimo późniejszych prób wyrwania się z głębi… ginie w odmętach mroku.
Zerknijmy w końcu w tekst i zobaczmy, o czym jest utwór?
Przyznam szczerze, że z takim opisem kosmosu jeszcze się nie spotkałem. Przedstawiony przez ekipę Starless Void wszechświat jest miejscem niewyobrażalnie mrocznym, tajemniczym, niebezpiecznym, ale przede wszystkim – pustym, zimnym i martwym. Choć w tym bezkresie pojawiają się od czasu do czasu jakieś skały czy galaktyki i gwiazdy, to przeważająca część przestrzeni jest „śmiertelnie cicha”.
Aż mam ciarki czytając tekst…
Utwór możesz posłuchać tutaj: Starless Void
4. Katharsis
Na początku utworu przemawia do nas jakaś kobieta. Mam wrażenie, że jest to nie kto inny, jak Joanna, tylko nieco bardziej radiowo brzmi. Po tym krótkim wstępie od razu wchodzą wszystkie instrumenty. Patrząc z perspektywy poprzednich utworów jest zdecydowanie szybciej, ale ciężar pozostał. Podoba mi się tutaj wydźwięk i surowość werbla. W refrenie można też usłyszeć Aśkę, która dośpiewuje Tomkowi w kilku wersach, co moim zdaniem też uwypukla historię przedstawioną w tekście…
Tekst w tym utworze jest po polsku – moim zdaniem dlatego, żeby spotęgować tytułowe katharsis u słuchacza.
Sam tekst, moim zdaniem, mówi o morderstwie. Choć nie jest to powiedziane wprost. Między wierszami można doszukać się tańcu i seksu, które w swój wyjątkowy sposób potęgują wrażenie i dodają dramatyzmu całej sytuacji. Można powiedzieć, że wspomniany taniec i seks jest tylko preludium do odebrania życia. A to wszystko tylko po to, aby doznać oczyszczenia z negatywnych emocji. Tragedia, która oczyszcza – w myśl pojęcia katharsis.
Przy okazji… kochane dzieci… takich rzeczy nie należy wykonywać na własną rękę bo możecie przekreślić całą swoją przyszłość. Tę bliższą, jak i tę dalszą.
Utwór możesz posłuchać tutaj: Katharsis
5. Liquid Fire
Czas na ostatni utwór na EP’ce – Liquid Fire (płynny ogień).
Po dość szybkim i melodyjnym utworze (jak na Doom Metal), jakim był Katharsis, czas ponownie zwolnić tempo i obniżyć struny do granic możliwości.
Muszę przyznać, że do tej gitary strasznie przyjemnie się buja.
W tekście występuje ogromna ilość symboli; mamy chociażby unię Słońca i Księżyca – czyli przeciwieństwa, które się przyciągają, Bestia i wspomnienie o Zagładzie – jednym z czterech jeźdźców apokalipsy. Mamy też wspomniany Rytuał Pentagramu – najszybciej mówiąc, rytuał ochronny. Tuż przed nim następuje Chaos Babilonu. Jest też wspomniany Aleister Crowley i jego Eon Horusa.
Przyznaję, że zaczyna się robić ciekawie… Tylko dlaczego na koniec? Mam szczerą nadzieję, że to co na pierwszy rzut oka wyda się być końcem, jest dopiero początkiem…
Utwór możesz posłuchać tutaj: Liquid Fire
Całą Ep’kę możesz posłuchać tutaj: Starless Void EP
Podsumowanie:
Dawno nie słyszałem takiego okultystycznego wymieszania ubranego w tak dobre dźwięki. Starless Void w swoich tekstach przemyca słuchaczom wiersze Edgara Alana Poe’go, cytaty Aleister’a Crowley’a. Brakuje jeszcze wzmianki o LaVey’u i mielibyśmy pełen zestaw w towarzystwie niezliczonej ilości symboliki czy mroku i tajemnicy.
Jak na debiut jest ciężko i nie mam tu na myśli samej muzyki. Tekst świetnie komponuje się z klimatem Doom Metalu. Żałuję najbardziej, że EP’ka dociera do końca tak szybko – niecałe 19 minut tej muzycznej uczty to zdecydowanie za mało. Nawet mimo kilkukrotnego odtwarzania płyty można odczuć spory niedosyt.
Jednym słowem, z czystym sumieniem – polecam, każdemu kto lubuje się w mrocznych klimatach, Doom Metalu. Tym bardziej komuś, kto jeszcze nie poznał twórczości katowickiej grupy Starless Void. Jest w czym się zatracić.
Cóż, to byłoby wszystko co miałbym do powiedzenia na temat EP’ki. Widzimy się już wkrótce.
Do następnego
Ave.!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz