Treny – Odliczanie do Nicości
(2024)
Treny to solowy projekt Piotra Rutkowskiego, zatopiony w klimacie Dark Folk oraz DSBM. Płyta zawiera siedem autorskich kompozycji w klimacie mrocznym i niezwykle depresyjnym. Album ujrzał światło dzienne w 2024 roku, nakładem wytwórni Interstellar Smoke Records.
Zajrzyjmy w te mroczne dźwięki i odpłyńmy, choć na chwilę, w klimat śmierci i ciemności.
Zapraszam
Słowem o okładce:
Okładka, tak jak i cała szata graficzna, jest skąpana w odcieniach szarości. Niczym ołówkowe „bazgroły”. Okładka przedstawia nic innego, jak cmentarne nagrobki pośród drzew. Na jednym z nagrobków widnieje napis: „Treny”; i to wszystko. Nic więcej.
Okładka jest prosta, a jednocześnie tak wymowna.
1. Cień podobny do człowieka
Album otwiera pojedyncza gitara, która jest dość wyraźnie akcentowana. Od pierwszych chwil klimat grobowy klimat rozlewa się z głośników i pochłania niemal całe pomieszczenie, w którym się znajdujemy.
Najpierw melodia jest bardzo intensywna, po jakiejś chwili gitara delikatnie się ścisza, a z głośników wydobywa się krzyk. Krzyk bólu i rozpaczy. Można nie tylko poczuć ciarki na całym ciele, ale i odnieść wrażenie, że bohater wylewa z siebie ogromną ilość bólu. Nie jest to jednak ból fizyczny, który minie po chwili. Bardziej jest to ból duszy, który w bohaterze utrzymuje się od dłuższego czasu. Ból, który długo tłumiony w sercu – narastał. Aż w końcu dane mu było znaleźć ujście.
Nie wiem dlaczego, ale analizując tekst i zerkając na tytuł, pierwsze co przyszło mi do głowy, o czym (w moim odczuciu) mógłby być ten utwór to ślady ludzkich cieni na murach w Hiroszimie. Kiedy zamykam oczy i daję się ponieść klimatowi utworu, widzę, jak kilka godzin po eksplozji bomby, służby ratunkowe starają się znaleźć kogo(kolwiek) żywego. Przechodząc obok jakiegoś muru dostrzegają tytułowy cień, który swoim zarysem przypomina osobę, która jeszcze niedawno tu siedziała. Teraz pozostał już tylko „cień podobny do człowieka”. Owemu ratownikowi w tym samym momencie, w którym uświadomił sobie to wszystko, coś pęka. I zalewa się łzami, krzycząc z bólu.
Choć oczywiście mogę się mylić ;)
Utwór możesz posłuchać tutaj: Cień podobny do człowieka
2. Wołanie
Drugi utwór jest nieco szybszy od poprzedniego. Za to trwa zaledwie ponad 1 minutę.
W warstwie tekstowej mamy tylko dwie linijki. Bohater pragnie, aby ktoś do niego przyszedł, by za chwilę prosić tę osobę, żeby odeszła. Przyznaję, że ciężko jest mi zinterpretować znaczenie tego utworu.
Utwór możesz posłuchać tutaj: Wołanie
3. Wór na duszę
W tym utworze obok gitary i wokalu dostajemy złowrogo brzmiące sample. Mimo depresyjnego klimatu dźwięk gitary jest tutaj niezwykle melodyjny i przyjemny dla (mojego) ucha.
Odnoszę wrażenie, że bohater tego utworu cierpi na depresję. Jest w niech tak głęboko utopiony, że całe swoje życie określa, jako bezsens i stratę czasu. Uznając, że całe jego „bogactwo” jest tylko w zasięgu jego wzroku. Można uznać, że jest w swoim pokoju w szpitalu psychiatrycznym i przedmioty, które służą mu na co dzień uznaje jako „wszystko, co mam widzę gołym okiem(…)”. Zapominając o tym, że prawdopodobnie w swoim domu nadal pozostały jego rzeczy (jak chociażby ubrania). On jednak twierdzi, że: „Czego nie ma przecież nie widać(…)”.
Druga część utworu to – moim zdaniem – użalanie się bohatera nad sobą. I to momentami jest niezwykle bolesne.
Utwór możesz posłuchać tutaj: Wór na duszę
4. Wyrwany ze snu
Bardzo podoba mi się klimat jaki tworzy gitara w tym utworze (i całym albumie). Z jednej strony dźwięk jest przyjemny dla ucha, ale jednocześnie czuje, jakby całą moją duszę przeszywały ostre noże.
Mam wrażenie, że ten utwór jest o próbie samobójczej. Jedynie co mi się w tym wrażeniu nie zgadza to element snu, który pojawia się zarówno w tytule, jak i w tekście. Z drugiej strony mamy fragment, że bohater został wyrwany ze „snu o podwójnym znaczeniu(…)”, więc może i bohater nie jest do końca przekonany czy to sen czy jawa(?)
Utwór możesz posłuchać tutaj: Wyrwany ze snu
5. Odliczanie do nicości
Jest to pierwszy i jedyny utwór instrumentalny. Sądzę, że to chwila dla odetchnięcia od zrozpaczonego wokalnego krzyku. Choć jest tu sama melodia to można odnieść wrażenie, że sama gitara opowiada jakąś historię. Ciężką, bolesną, ale niezwykle ciekawą i intrygującą historię.
Utwór możesz posłuchać tutaj: Odliczanie do nicości
6. Rytuał
Utwór brzmi niezwykle tajemniczo i złowrogo. Tutaj mamy fragment, w którym wokal jest wyraźny. Tutaj też dostajemy krótki sampel, który potęguje melodyjne doznania i atmosferę utworu.
Mam wrażenie, że tekst brzmi trochę jak modlitwa. Dość osobliwa i dziwna, ale modlitwa.
Utwór kończy się kolejnym samplem i wręcz diabelsko brzmiącą gitarą. Można odnieść wrażenie, że końcówka utworu jest nagle ucięta. Jakby życiowa nić bohatera została przecięta, a jego żywot nagle przestał istnieć…
Utwór możesz posłuchać tutaj: Rytuał
7. Cisza w ziemi, usta pełne
Czas na ostatni utwór na płycie.
Mam wrażenie, że początkowe dźwięki gitary są pełne nadziei i takie dość ciepłe w odbiorze. Ciekawie brzmią tutaj modulacje wokalu, które sprawiają wrażenie, jakby wraz z bohaterem głos zabrał też jakiś demon.
Moim zdaniem tekst opowiada o pogrzebie. Jednak nie z perspektywy osób, które przyszły odprowadzić zmarłego, ale z perspektywy osoby zmarłej. Można odnieść wrażenie, że bohater (osoba zmarła) relacjonuje całą drogę do grobu. Nie ma tu jakiegoś żalu czy poczuciu niedokończonych spraw. Jest tylko wrażenie, że osoba pogodziła się z tym, co za chwilę nastąpi. W pewnym sensie z radością i spokojem przyjmuje do wiadomości to, że za chwile spocznie w cichej ziemi…
Utwór możesz posłuchać tutaj: Cisza w ziemi, usta pełne
Podsumowanie:
Na Treny natknąłem się zupełnym przypadkiem przeglądając Instagram. Za którymś razem wyskoczyła mi reklama i krótki fragment jednego z utworów. Z początku przyjąłem do wiadomości i posłuchałem chwilę. Z czasem jednak klimat tamtego utworu niemal zawładną całą moją duszą. Zapragnąłem zagłębić się w klimat tak nieoczywisty i intrygujący, przepełniony bólem i beznadzieją. W końcu udało mi się znaleźć twórcę tego genialnego krążka. Dzięki temu powstała dzisiejsza recenzja.
Choć nie jest to moje pierwsze spotkanie z depresyjnym klimatem Black Metalu – przed laty lubiłem słuchać Funeral Doom i podobne klimaty, to na tej płycie brzmi to zdecydowanie inaczej. Lub ja podszedłem do tego nurtu zdecydowanie dojrzalej niż lata temu.
Sądzę, że mogę tę pozycje polecić każdemu, kto lubi mroczne klimaty. Ale nie tylko, bo jeśli lubisz poznawać nowe i poszerzać swoje muzyczne horyzonty – to ten album powinien być obowiązkowy na Twojej liście.
Natura albumu na długo pozostaje w pamięci, w głowie, po odłożeniu płyty na półkę. To jest na pewno plus tego krążka, ale może być też i minusem. W moim odczuciu to zdecydowany plus. Czekam na nowości od Piotra Rutkowskiego i jego Trenów.
P.S.: Tak specjalnie nie nawiązywałem do Trenów Jana Kochanowskiego.
Na dziś to byłoby wszystko, co miałbym do powiedzenia. Widzimy się już wkrótce.
Do następnego.
Ave.!



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz