Acheront & Proceder & Hamartia
Garage Pub, Kraków 11.09.2021
To jeszcze nie koniec koncertowego weekendu w krakowskim Garage Pubie…
Piątek stał pod znakiem Moyry, Firlith i Void of Sympathy, za to w sobotę rozbrzmiewał klimat Acheront, Proceder i Hamartia.
Drugi koncert w ramach Mini Trasy Acheront. Tym razem sceniczne szeregi wzbogacił wadowicki zespół Hamartia. Zaraz po nich scenę rozgrzewali Proceder i oczywiście Acheront.
Najbardziej urzekło mnie wejście na do samego pubu… Nie spodziewałem się, że dojdzie do czegoś takiego… czegoś tak zajebistego. Zanim dotarłem pod scenę powitałem tyle ludzi, tyle wspaniałych ludzi, że głowa mała… Zaczynając od ekipy zza baru, poprzez zespoły, kończąc na kilku znajomych. W pewnym momencie sam się zdziwiłem, że tylu Was jest ^_^ Jeszcze kilka koncertów w Garage Pubie i będę się tam czuć lepiej niż w domu :)
Nie obyło się tez bez powitania z samej sceny. Podobna sytuacja miała miejsce w Kętach, kiedy to ze sceny pomachał mi Grzesiu – z Procedera. Tym razem zrobiła to Magda z Hamartii. Co prawda nie tak wymownie, bo miejsce jest zdecydowanie mniejsze niż scena plenerowa, ale równie miłe i sympatyczne.
Żałuję, że nie udało mi się dotrzeć wcześniej, żeby dłużej mieć tę przyjemność posłuchania Magdy i jej ekipy, ale na sytuację drogową nie miałem wpływu – a szkoda. Kubuś, nie miej mi tego za złe :) Udało mi się posłuchać chociaż ostatniego utworu.
Zwykłem mówić, że kto nie był niech żałuje… tym razem to ja żałuję, ale mam nadzieję, że jeszcze nie raz będzie mi dane posłuchać Hamartii szarpiących struny gitarowe i głosowe.
1. Hamartia
2. Bezpieczne miejsce
3. Oto ja
4. Małe myśli
5. Understand
6. Depresja
7. Ironia
8. Doom
9. Umoczony
10. Don’t go this way
11. Mrok
12. Mgła
13. Koniec
Mogę się mylić, ale sądzę, że repertuar Hamartii wzbogacił się o kilka utworów. Część z tych tytułów widzę pierwszy raz. Ale, jak powiedziałem, mogę się mylić…
Jak zespół skończył swój występ, wtedy koszul w dłoń i gonitwę zacząć czas. Tu udało się w miarę sprawnie złapać całą ekipę Hamartii. Ich uśmiechy były bezcenne, kiedy składali swoje bazgrołki na koszulce.
Teraz wreszcie mogliśmy się normalnie przywitać i mogłem przedstawić swoją mini-ekipę, z którą tego dnia przybyłem w skromne (acz przyjemnie) garażowe progi.
Nie minęło dużo czasu, kiedy na scenie zaczął pojawiać się drugi zespół – Proceder. Nie mogłem sobie odmówić tej przyjemności i podokuczać Grzesiowi spod barierek. On jest taki pocieszny, kiedy się czerwieni ^_^
W końcu techniczne gmatwaniny dobiegły końca i wreszcie zabrzmiały pierwsze gitarowe wrzaski. W głowie od razu dało się odczuć ryk harleyowego silnika. Motocykle ruszyły w trasę.
Wprawdzie zagrali ten sam set, co w bytomskim Klubie Gotyk, jednak przyjemnie się ich słucha. Tego klasycznego klimatu Heavy Metalu.
Setlista Proceder:
1. 12:02
2. Harley
3. Demony
4. H.M.
5. Koniec Świata
6. Marzyciel
7. Wicked Raider
8. Breaking The Law
Nie obyło się bez drobnego problemu z bassem Jacka. Mianowicie kabel łączący jego gitarę ze wzmacniaczem musiał pokłócić się z basem i postanowił wyjść na krótki spacer po scenie. Całe szczęście szybko mu się ten spacer skończył i pokorny kabel wrócił do gniazda gitary. Bas znów zadudnił spod palców Jacka.
Szkoda, że póki co mają taki skromny repertuar. Chętnie bym ich jeszcze posłuchał, jednak póki co muszę obejść się smakiem.
Nadszedł czas, by wody piekieł wylały. A na scenie pojawił się sam Judasz ze swoja wesołą gromadką. W oka mgnieniu Acheront rozlał się na scenie, która eksplodowała thrashowym klimatem i rykiem Judasza, niczym wygłodniałego niedźwiedzia. Oni nie biorą jeńców, od pierwszych szarpnięć strun klub zadrżał.
Czuć było w powietrzu gorąc bijący z czeluści Hadesu. Skwar, niczym w samym środku piekła. Jak ja lubię takie ciepełko ^_^
Setlista Acheront:
1. Cela nr
2. Ostatni Strzał
3. Hades
4. Trwoga
5. Fałszywy Prorok
6. Utoya
7. Dystymia
8. Przebudzenie
9. Karmazyn Gwiazd
10. Egzekucja
11. Acheront
12. Martwe Życie
13. Niemy Krzyk
14. Pościg
W pewnym momencie na scenie zrobiło się tak gorąco, że Kinder postanowił nieco ochłonąć i najnormalniej w świecie zszedł między publikę, gdzie odegrał swoje solo. Po czym wystygnięty wrócił na scenę.
Gdzieś, w którymś momencie, ciepełko przygrzało i mi, więc postanowiłem ulotnić się na chwilę, żeby zaczerpnąć choć odrobinę świeższego powietrza. Jak wyszedłem to zobaczyłem chłopaków z Procedera i postanowiłem się dosiąść i poprzeszkadzać im nieco.
W tak zwanym międzyczasie udało się dorwać moje pierwsze w życiu pałeczki. Więc skorzystałem z okazji i złapałem Adriana, żeby je podpisał.
Pogadaliśmy jeszcze trochę z chłopakami, aż koniec końców nadszedł ten niechciany moment, że trzeba wracać. Do tej szarej, nudnej rzeczywistości. Dobrze, że choć na te kilka godzin człowiek mógł się zresetować. Naładować baterie na kolejny pracowity tydzień.
Trzymajcie się
i do następnego
Ave.!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz