Bruklin & Śliwka
Carpe Polish Pub, Częstochowa 15.10.2021
Bardzo rzadko bywam w Częstochowie na koncertach. Była to raptem mój druga wyprawa w tamte rejony (poprzednio byłem na koncercie Lej mi pół i Łydka Grubasa). Rzadko, bo nie przepadam za tym miastem, ale jak już się tam pojawiam to musi być warto.
Tym razem zagościłem w częstochowskim Carpe Polish Pub’ie, na koncercie Bruklinu, którego supportem był miejscowy zespół Śliwka.
Pojechałem na wpół ciemno, gdyż Bruklinu znałem zaledwie kilka utworów, zaś Śliwkę do tej pory nie znałem. Po drugie udałem się, żeby poznać chłopaków z łódzkiego Bruklinu, bo dzień później byliśmy ustawieni na wywiad (który już wkrótce się ukaże na Menelnik NIEcodzienny).
Pierwsze wrażenia, standardowo – jak tu znaleźć cel podróży? Bez widocznej tabliczki, że o taki pub jest tam w uliczce i tam masz iść – było ciekawie. W końcu, kiedy dotarliśmy do celu, na schodach do wejścia kłębił się niewielki tłum ludzi. Uznałem, że to fani, czekający na otwarcie drzwi. Podchodząc bliżej, jeden z panów mnie rozpoznał i rzucił w moim kierunku: „Menelnik?”; „NIEcodzienny” – odparłem. Tym panem okazał się Bartek, wokalista z Bruklinu.
Nie ukrywam, ale Bartek jest pierwszą osobą, która rozpoznała mnie po kanale. Przyjemnie uczucie, przyznaję. Przedstawiłem siostrę i kumpla, z którymi przybyłem i weszliśmy do środka.
Klub w środku prezentował się całkiem nieźle. Umiejscowiony jest w piwnicy, jednak schody są zdecydowanie lepsze, niż te w bytomskim Gotyk Klubie. A i powierzchniowo nie ma co porównywać, ale nie ma co porównywać. Oba kluby są dobre i oba mają swoje plusy dodatnie i ujemne ;)
Trochę mnie zaskoczyło to, że byliśmy pierwszymi przybyszami na koncert, którzy za bilety zapłacili… interesujące… już się powoli lampka zaczynała zapalać…
Ale, że mieliśmy jeszcze sporo czasu do koncertu, więc za namową Bartka wyszliśmy na zewnątrz zapalić i uciąć sobie krótką pogawędkę. Rozmawiało nam się bardzo przyjemnie, ale wszystko co dobre ma swoją pauzę – czas ruszać na występ. Rozmowę wznowiliśmy na drugi dzień.
Pierwszy na scenę wyszedł zespół Śliwka. Chłopaki grali w stylu bardzo podobnym do Happysad’u. Fajnie grali, jednak to nie są moje klimaty. A mimo wszystko zarówno Młodej, jak i kumplowi, z którym byłem, zespół wpadł w gust.
Muszę się też przyczepić do dźwiękowca, który ustawiał mikrofon Marcelowi – było za cicho! Przez to praktycznie większości nie szło usłyszeć, że o zrozumieniu nie wspomnę. Dlatego, jakby się nadarzyła okazja zobaczyć Śliwkę raz jeszcze na żywo, to chciałbym się tam pojawić i posłuchać ich raz jeszcze… może zmienię zdanie co do ich twórczości? Niczego nie można być pewnym… ;)
Setlista Śliwki:
1.Royal Casino
2.Cierpka
3.Pisownia Szczęścia
4.Wróżka
5.Dance Macabr
6.Kult-Arahia cover
7.Stokrotka
8.Ostatni Dzień Lata
W trakcie występu Śliwki, lampka, która na początku mi się zapaliła, tym razem błyszczała bardziej. Dlaczego tu jest tak mało ludzi? I nikogo pod sceną?
Ludzi było tyle co nic. Uznałem, że są tak mało znani, że nikt się nie dał skusić… trochę szkoda, ale raz lepiej, raz gorzej – tym razem było gorzej…
Jeszcze gorzej się zrobiło, kiedy na scenę zagościła w końcu gwiazda wieczoru – Bruklin – widowni jak nie było, tak nie ma. Co jest? Ktoś darzy Częstochowę niechęcią bardziej niż ja? Czy o co chodzi?
Bruklin na scenie dał szalonego występu. Atmosfera była fantastyczna. Klimatem, podobnie do Comy, ale to jednak nie Coma.
Chłopaki zagrali dwanaście utworów, plus bis.
Setlista Bruklin:
1. Liny i bruk
2. Wspomnienie
3. Nić Ariadny
4. Femme fatale
5. Kot
6. Komunikat
7. Osad
8. Bazylia
9. Nic nie stało się tam
10. Bon voyage
11. 10 lat później
12. Nie raz
13. Bon voyage (bis)
Oczywiście nie mógłbym być sobą, gdybym przybył na koncert bez stosownego przygotowania. Udało mi się złapać oba zespoły po ich występach i przekonać ich do podpisu na koszulce. A i nie obyło się bez wspólnego zdjęcia. Młoda była w raju ;)
Ogólnie muszę przyznać, że początkowo sądziłem, że tak mała ilość widowni oznacza słaby koncert. Pod koniec uznałem, że im mniej ludzi i im bardziej kameralny występ, tym koncert przyjemniejszy. Dzięki temu można być bliżej artystów i całokształt wydaje się jakiś taki sympatyczniejszy.
Zwłaszcza, jak przy ostatnich dwóch utworach Bartek zaprosił ludzi pod scenę, a ja przekonałem kumpla by jednak się tam przejść – to była najlepsza decyzja. Zaraz za nami ruszyła reszta obecnych. I staliśmy zbici w takiej grupce tuż przed nosem Bartka. Nawet Młoda się ruszyła i przyszła pod scenę.
Kiedy ostatni utwór dobiegł końca nie mogłem się powstrzymać i zacząłem skandować „Jeszcze jeden!”. Chłopaki wyraźnie miło zaskoczeni zaczęli się głowić i zastanawiać, co tu jeszcze zagrać? Koniec końców Bartek razem z publiką uzgodnili, że bisem będzie Bon voyage – tak na do widzenia.
I jak to bywa – wszystko co dobre szybko się kończy – tak i ten koncert dotarł do końca. Jeszcze tylko podpisy, wspólna fotka, kilka słów i czas wracać. Tylko po to, by na następny dzień ponownie odwiedzić chłopaków z łódzkiego Bruklinu, celem krótkiej pogawędki…
W tym miejscu chciałbym Wam podziękować za uwagę i zaprosić na YouTube, gdzie już za chwilę pojawi się efekt spotkania z Bruklinem… zatę…
Dziękuję i zapraszam
Kamil :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz