Lost Society & Blind Channel
(30.09.2022, Kraków,
Klub Kwadrat)
Moje drugie odwiedziny tego lokalu i ponownie towarzyszyłem tu w
spełnieniu muzycznego marzenia. Ostatnio, kiedy tu byłem, byłem z
kumplem, który bardzo chciał zobaczyć na żywo Bullet For My
Valentine. A tym razem byłem z Młodą, która bardzo chciała
zobaczyć Blind Channel. To co, za trzecim razem będę tu sam ze
sobą, by spełnić jakieś muzyczne marzenie? Czas pokaże…
Ale zaczynając od początku…
Gdzieś w okolicach Młoda wpadła mi
do pokoju, mówiąc, że ma być koncert i ma grać zespół, który
jakiś czas temu poznała i bardzo chciała ich na żywo zobaczyć.
No cóż, skoro chce i stawia bilety… nie mam serca odmówić.
Zwłaszcza, że lubię poszerzać swoje metalowe horyzonty.
Przystanąłem na jej prośbę.
Nadszedł dzień
koncertu. Młoda aż po ścianach latała z euforii. Zebraliśmy
koncertowy niezbędnik i ruszyliśmy w drogę.
Na miejsce
dotarliśmy jakieś półgodziny przed otwarciem drzwi. Ustawiliśmy
się w kolejce i cierpliwie czekaliśmy. Tu spostrzegłem przewagę
płci pięknej. Choć może jednak tak traf chciał, że się kolejka
ustawiła? Mniejsza, pomyślałem.
Wreszcie, otworzyli wrota i zaczęli wpuszczać. Pod samą scenę nam się nie udało dotrzeć, ale byliśmy w miarę blisko. Poprzednio z chłopakami staliśmy na balkonie z lewej strony, skąd widok był… ciekawy.
Ale jeśli chcecie poczytać relacje z tamtego koncertu – zapraszam TUTAJ.
Pierwszy na scenę wyszedł Lost Society. Wokalista Samy Elbanna mnie zaskoczył. Bez koszulki (bo trzeba pokazać dziary). Początkowo uznałem, że to nie są moje klimaty i nie czułem tego. Jednak z czasem… powoli, mnie do siebie przekonywali. Koniec końców coś zaiskrzyło i moje ucho stwierdziło, że może być.
W pewnym momencie Samy doszedł do wniosku, że scena jest zbyt mała i postanowił wybrać się na spacer po klubie. Zeskoczył ze sceny z pobiegł koło dźwiękowca, skąd zaśpiewał fragment utworu. Za nim, ile sił w nogach popędzili ochroniarze. Całość wyglądała dość zabawnie. Chyba, że chciał sprawdzić, jak z tamtego miejsca brzmi i wygląda scena? Po chwili znów ruszył przed siebie, a za nim, w pogoń, ochrona. W końcu wrócił na scenę a panowie z ochrony mogli odetchnąć i odsapnąć.
Przyznaje, że spodobali mi się na tyle mocno, że postanowiłem przytulić ich płytę. Co prawda cena mnie zbiła z nóg, ale jak nie tu to nigdzie. J***ć *** i biedę ;)
Zagrali 45minutowy set, podczas którego mogłem usłyszeć: (pod warunkiem, że setlist.fm mówi prawdę)
1. 112
2. Blood on Your Hands
3. What Have I Done
4. Into Eternity
5. Riot
6. No Absolution
7. Stitches
Czekając, aż ekipa techniczna ogarnie scenę, podbiła do Młodej jakaś kobitka. Coś tam chwile zagadała, po czym odwróciła się do dziewczyny obok; też chcąc zagadać. Ona jednak nie paniemaje szto tamta gawarit… To zwróciła się do mnie czy jej pomogę? W czym, odparłem. Dała mi kartkę z napisem „Blind Channel <3 Poland” i powiedziała, żeby to pokazać, jak wyjdą chłopaki, żeby im się miło zrobiło. Że też ja do tej pory o czymś takim nie pomyślałem…
W końcu nadeszła ta chwila, że gwiazda wieczoru wyszła na scenę. A pod nią? Wręcz piski… się dziewczyny ucieszyły… Tylko na widok którego?
Tu muszę przyznać bez owijania w bawełnę… oni zdecydowanie mi nie podeszli. Moje ucho ich nie polubiło. Przynajmniej przekonałem się o tym na własnej skórze.
Setlista Blind Channel: (zakładając, że setlist.fm mówi prawdę)
1. We Are No Saints
2. Timebomb
3. Alive or Only Burning
4. Died Enough for You
5. Don't Fix Me
6. Opinions
7. Over My Dead Body
8. Autopsy
9. Glory for the Greedy
10. Unforgiving
11. Rollin' (Air Raid Vehicle) (Limp Bizkit cover)
12. Feel Nothing
13. Bad Idea
14. Left Outside Alone (Anastacia cover)
15. Balboa
17. Thank You for the Pain
18. Dark Side
Całość była, jak dla mnie, bardzo interesująca. Wplątywanie między scremo rapowania, trochę zabawy na konsolecie; działo się sporo na scenie, przy dwójce wokalistów.
Kiedy koncert dobiegł końca, a na sali zamilkły dziewczęce piski, ruszyliśmy z Młodą do wyjścia, zahaczając oczywiście o merch. Nie byłbym sobą, gdybym wyszedł z koncertu z pustymi rękami. Udało mi się dorwać płytę Lost Society (szkoda, że innych płyt nie było). Mimo, że cena zwaliła mnie z nóg to jednak uważam, że warto było.
Młoda zastanawiała się nad koszulką, jednak kiedy już wyszliśmy z klubu – powrotu nie było.
Nadszedł czas na polowanie. Trzeba złapać zespoły, żeby się podpisali.
Czekając na chłopaków spostrzegłem, że dookoła siebie mam prawie same dziewczyny. Poza mną, stało jeszcze może trzech, góra czterech panów (z czego jeden był ewidentnie ojcem). Ale co się dziwić, skoro na scenie sami młodzi chłopcy byli. Czy urodziwi? Nie mnie to oceniać xd
Stojąc tak na deszczu i obserwując jak ekipy techniczne zmagają się z pudłami, zauważyłem, że jednemu ciężko idzie z pokaźnym casem. Nie zastanawiając się zbyt długo ruszyłem i po prostu mu pomogłem. Pomogłem mu raz, a po chwili drugi. Za tym drugim razem odwdzięczył się i sprezentował mi kostkę gitarową. Podziękowałem i wróciłem do Młodej. Czasem bezinteresowne wsparcie się opłaca…
Nareszcie nadszedł kres czekania! Oto wyszli! Zebrane wokół dziewczyny oblazły chłopaków jak… jak fanki i ledwo dały im przejść. W tak zwanym miedzyczasie udało się i nam podejść i podpisać koszulkę. Szkoda tylko, że nie udało się złapać podpisów wszystkich.
Zadowoleni – zwłaszcza Młoda – wróciliśmy do auta i ruszyliśmy w drogę powrotną. Choć na drugi dzień znowu zawitamy w Krakowie, ale o tym w następnej relacji…
Tymczasem dziękuję za uwagę. Widzimy się już za kilka dni, kiedy to przedstawię drugą relację z kolejnego koncertu tego weekendu.
Do następnego, niebawem
Ave.!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz