piątek, 23 maja 2025

Recenzja: Virya – Echoes of the Modern Mind (2025)

Virya – Echoes of the Modern Mind
(02.05.2025)

Doczekałem się! Pełny album wrocławskiej grupy modern metalcore’owej Virya, zatytułowany Echoes of the Modern Mind. Album światło dzienne ujrzał 2 maja 2025 roku i zawiera 11 autorskich kompozycji


Po naprawdę dobrym debiucie w postaci czteroutworowej EP’ki, nadeszła pora na LP. Zobaczmy czym zaskoczą nas chłopaki z Virya? 

Zapraszam


Kilka słów o okładce: 
Okładka przedstawia wysuszoną ludzką głowę, z której zlatuje jakiś popiół.  Sama twarz jest pozbawiona skóry, oczu oraz części zębów. Wygląda dość makabrycznie, ale światło cienie zmniejszają nieco to odczucie. Dominującymi kolorami jest niebieski i odrobina czerwieni. Tło jest niemal jednolicie czarny. W górnej części mamy tytuł albumu zaś w prawym, dolnym rogu nazwę zespołu. 


1. Wave of Uncertainty

Pierwsze dźwięki na płycie brzmią, jak żywcem wzięte z jakiejś fabryki i poddane sporej modulacji. Trzaski i zgrzyty a to wszystko otulone w złowrogą otoczkę sampli. Brzmi ciekawie i jednocześnie zapowiada rychłe nadejście czegoś mrożącego krew w żyłach. Ostatnie sekundy do kulminacja, która niemal namacalnie otwiera nam drzwi do świata Virya. Przejdźmy przez te drzwi i rozgośćmy się w tych dźwiękach.

Utwór możesz posłuchać tutaj: Wave of Uncertainty



2. Unmasked

Unmasked to drugi (pierwszym było intro) utwór, który znalazł się na LP wprost z debiutanckiej EP’ki. Został jedynie poddany lekkim zmianom stylistycznym, natomiast koncept pozostał bez zmian. EP’kę Virya recenzowałem już (link, o tutaj: Virya EP) zatem nie będę się powtarzać, tylko pozwolę sobie zacytować sam siebie… 

Utwór zaczyna się z grubej rury. Mamy tu gitarę, która brzmi jak klasyczny metalcore. Gitara basowa świetnie wypełnia tło, nie pozostawiając ani nanometra pustej przestrzeni. Soczysta perkusja towarzyszy gitarze ramię w ramię. Co do wokalu, poza głównym, w wykonaniu Marka, jest też dodatkowy wokal zza perkusji. 
Gdzieś w połowie utworu następuje ostre wyciszenie. Instrumenty milkną a do głosu dochodzą klawiszę (najprawdopodobniej sample). Po tym fragmencie dostajemy prosto w pysk genialnym instrumentalnym apogeum, po którym utwór dobiega końca. 
Całość utworu osadzona jest w klasycznie brzmiącym metalcore z dodatkowymi dźwiękami pianina, które daje słuchaczowi chwilę na złapanie tchu, tuż przed kolejną falą sieczki. 

Tekst jest bardzo egoistyczny, ale w tym zdrowym i rozsądnym znaczeniu. W utworze bohater za swoim przykładem twierdzi, że każdy człowiek nie tyle co nosi maskę, pod którą ukrywa swoje prawdziwe JA, co też okłamuje samego siebie. Przy okazji odgrywając powierzoną mu rolę w teatrze życia. Bohater świadomy swojej maski, próbuje co jakiś czas ją zdjąć i pokazać głównie sobie, kim tak naprawdę jest. Pod płachtą niewinnych kłamstw, którymi karmi samego siebie, próbuje wydostać się poza swoją rolę. 
Można to zinterpretować w taki sposób, że każdy z nas w pewnym momencie swojego życia dostaje od najbliższych jakąś łatkę, która towarzyszy wszystkim ludziom przez całe życie. Czy nam się ona podoba czy nie – każdy jakąś ma. Bohater utworu próbuje zdrapać z siebie taką właśnie łatkę, by dostrzec kim tak naprawdę jest. Pod koniec utworu bohater zwraca się bezpośrednio do słuchacza i rzuca luźną propozycję, by nikt z nas nie zapomniał kim tak naprawdę jest. By blizny, które nas wyrzeźbiły, zostały zaakceptowane. I wreszcie – by tożsamość każdego z nas nigdy nie zblakła i zniknęła pod naporem cudzych słów. Bowiem to nie oni żyją twoim życiem – to Twoje życie. Żyj tak jak dyktuje ci serce a nie ktoś obcy! 

Utwór możesz posłuchać tutaj: Unmasked



3. The Calling

Chłopaki nie dają ani chwili wytchnienia. Podobnie, jak w poprzednim utworze, tak i tu od pierwszych sekund mamy ostrą sieczkę. Z chwilowymi zwolnieniami – żeby złapać dech. 
Wokalnie dużo się dzieję. Raz mamy growl, a po chwili czyste partie. Całość słucha się bardzo dobrze. Utwór działa lepiej niż mocne espresso z rana, po nieprzespanej nocy. Błyskawicznie napełnia energią i nie pozwala o sobie zapomnieć na długo. Zróżnicowane tempo i zmiany wokalne nie pozwalają zmysłom odpłynąć. Cały czas jesteśmy bombardowani energią. 

Utwór możesz posłuchać tutaj: The Calling


4. Seed of Doubt

W tym utworze pierwsze skrzypce wyraźnie gra perkusja. Wyraźnie zaznaczony werbel głównie zwraca na siebie uwagę. Gitary tylko mu towarzyszą. Nie brakuje tu mocnych gitarowych riffów oraz szaleństwa wokalnego (oczywiście w pozytywnym znaczeniu). 

Natomiast, jeśli chodzi o tekst… 
Tekst mówi o wątpliwościach. Tytułowym ziarenkiem jest to, że w umyśle bohatera pojawiła się niepewność i ogromna ilość wątpliwości w odniesieniu do kogoś bliskiego. Czy aby na pewno wszystko jest tak, jak ta osoba twierdzi, że jest? Co jest prawdą a co kłamstwem? Nieustające dążenie do poznania prawdy sprawia, że bohater zaczyna tracić zmysły. Co powoduje, że miewa on też wątpliwości o sobie samym. Czy jest szalony, a może stracił już całkowicie swój rozum? 
Koniec końców zasiane ziarenko w końcu wydało swój plon i bohater poznał co jest prawdą a co kłamstwem. Ja wam jednak tego nie zdradzę… musicie sami zanurzyć się w tekst, żeby poznać dlaczego bohater czuje się przytłoczony wszystkimi swoimi myślami, które obnażyły prawdę… 

Utwór możesz posłuchać tutaj: Seed of Doubt 



5. Hybrid

Utwór zaczyna się zdecydowanie inaczej niż poprzednie. Delikatniej, wolniej, bardziej balladowo. Jednak jest to tylko wstęp, ponieważ po chwili wracamy do znanego świata Virya – metalcore pełną gębą. 
W tym utworze zdecydowanie bardziej w moje ucho wpadają czyste partie wokalne. Screamo „skrzeki” tym razem nie do końca przekonały do siebie moje ucho. 
Podoba mi się za to outro utworu tożsame z intrem. Tu i tu mamy melancholijne pianino. Jednak pod koniec utworu pianino nie jest osamotnione – towarzyszą mu niezłe gitarowe riffy. 

Balladowe wstawki na początku i na końcu wcale nie były takie pozorne, jak mogłoby się wydawać. Mamy tu do czynienia z iście metalcore’ową balladą o związku z osobą narcystyczną. 
Bohater ma dość podcinania mu skrzydeł czy wywieraniu na niego wpływu. Ma być tak jak chce tego narcyz? - nie tym razem. Bohater w końcu dojrzewa do momentu, kiedy mówi dość i postanawia zerwać wszystkie sznurki, którymi narcyz nim steruje. 
Koniec końców udaje się bohaterowi uwolnić spod wpływu narcyza i teraz może wreszcie powiedzieć, że jest wolny. Na koniec jeszcze dowalił swoje parę groszy mówiąc, że nie ważne jak bardzo ta osoba się starała, i tak nigdy nie słyszała jak płakał. 

Tekst też skłania do refleksji, żebyśmy dbali o swoje związki. Owszem należy być egoistą i narcyzem, jednak w sposób zdroworozsądkowy. Kiedy trzeba ustąpić, ustępujmy. Kiedy trzeba twardo stać przy swoim – bądźmy jak skała, nie do ruszenia. Wszystko oczywiście w granicach tego zdrowego, dojrzałego rozsądku. Wtedy, uważam, że nie grozi nam nic negatywnego. Choć zawsze jest wyjątek od reguły… niestety… 

Utwór możesz posłuchać tutaj: Hybrid



6. From the Ashes

Kolejny utwór, który znalazł swoje miejsce zarówno w longplay’u, jak i w debiutanckiej EP’ce. O nim też już napisałem kilka słów, zatem zacytuję samego siebie… 

Początek dość spokojny, lekko jakby melancholijny. Nie dajmy się jednak zwieść, w końcu do metalcore. Mimo, że utwór w tym towarzystwie jest najlżejszy (nie liczę intra) to swoim pazurem może potargać. Swoistą „lekkość” tworzy tutaj wokal. Poza tą, dość ciekawą aranżacja, w tle mamy nadal klasycznie brzmiący metalcore. 

Co do tekstu to mamy tu do czynienia z kolejnym głębokim przekazem, ale jakże trafnym… 
Nigdy nie jest za późno. Nawet kiedy staniesz pod ścianą i uznasz, że nie ma już dokąd iść dalej – przyjrzyj się dokładnie. Gdzieś na pewno pojawi się luka, z pomocą której przebijesz się raz za razem i ponownie staniesz wyprostowany. Ta ściana jest po prostu oznaką, że lekcja została zakończona i twoim kolejnym krokiem jest odrobić pracę domową, by móc ruszyć dalej. By móc powitać nowy, lepszy dzień. By wreszcie odrodzić się z popiołu, jak mityczny feniks. 
Pamiętaj zatem, by nie unikać popiołu. Wszak w nim może tlić się żar, który na nowo rozpali płomień. Czy to nadziei, czy chęci… Wystarczy chcieć i mieć oczy szeroko otwarte, a znajdziesz nadarzającą się okazja, by ponownie wzbić się w powietrze i rozprostować skrzydła… 

Na EP’ce był to ostatni utwór, tutaj do końca mamy jeszcze pięć utworów. Nie zwlekajmy i chodźmy dalej. 

Utwór możesz posłuchać tutaj: From the Ashes


7. Technophobia

Podoba mi się tutaj samplowy dodatek, który całkowicie zmienia klimat utworu. W moim uchu dodaje mu uroku. 

Zarówno tekst, jak i sama melodia, oddają bolączki współczesnej ludzkości w związku z olbrzymim dostępem do technologii i do tej cyfrowej sztuczności. Posuwamy się tak daleko w cyfrowej twórczości, że dzień, w którym zastąpi nas maszyna może nadejść szybciej, niż sądzimy. Czy właśnie tego chcemy? Stać się niewolnikami maszyn, jak w Matrixie czy w Terminatorze? By maszyny nami rządziły? Osobiście się na takie coś nie godzę. Utwór pokazuje to w sposób bardzo dosadny i bezpośredni. 
Owszem są plusy automatyzacji wielu dziedzin życia, jednak zagrożenie pojawia się niespodziewanie. W swojej pysze ludzkość pewnego dnia dotrze do muru, który będzie dla nas oznaczać zniewolenie. 
Jest to niezwykle brutalny utwór w swojej metaforze i przesłaniu. Mam nadzieję, że jest to tylko literacka fikcja i genialna wyobraźnia autora, a nie samospełniająca się przepowiednia… 

Utwór możesz posłuchać tutaj: Technophobia



8. Invaluable

Na początku utworu mamy bardzo przyjemny sampel, który po chwili jednak zostaje zagłuszony przez nagle wejście perkusji i pozostałych instrumentów. Po nich mamy już klasyczny metalcore, choć w miarę łagodny. W utworze dominuje czysty wokal, choć dość intensywny. 

Kilka utworów wcześniej mieliśmy rozstanie z narcystyczną osobą. Tym razem bohater utworu poznał nową osobę, zdaję się, że lepszą. Wyraźnie mają już kilka randek za sobą i nadchodzi czas na następny poziom związku. Z tego powodu dwoje zakochanych ucięło sobie ważną rozmowę, która tyczyła się ich wspólnej przyszłości. Czy ona tego chce, czy on jest dla niej wystarczający i odwrotnie. Chłopak jest zdecydowany i jego zamiary są wyraźne, jednak nie mamy informacji, czy i ona tego chce? Miejmy nadzieję, że odwzajemni uczucia bohatera i będą razem ;) 

Utwór możesz posłuchać tutaj: Invaluable



9. Rise

Czwarty i ostatni utwór, który swoją premierę miał na debiutanckiej EP’ce. 
Utwór zaczyna się dość ciekawym samplem, po którym stopniowo zaczyna się metalcore’owa sieczka. Muzycznie jest bardzo podobnie do poprzedniego utworu, z tą różnicą, że tutaj mamy zdecydowanie więcej sampli w tle. Zarówno w tym, jak i w poprzednim (i następnym) utworze podoba mi się zmiana wokalu. Tu mamy wrzaski, krzyki, trochę growlu, a za chwilę dostajemy czysty i wyraźny śpiew. Jest to bardzo dobre urozmaicenie, które nie pozwala słuchaczowi za bardzo odpłynąć i co chwila o sobie przypomina. 

Zerknijmy zatem w tekst. O czym jest tekst „Rise”? Tak w dużym uproszczeniu kolejnym strzałem w potylice. Żeby się ocknąć i odnaleźć swoją drogę. 
Pośród ciągłych pytań, spekulacji i kalkulacji, które odciągają cię od twojej drogi, nie daj się zmanipulować i oszukać. „Rise above it all(…)” (wznieś się ponadto wszystko) i na chwilę zatrzymaj. Spójrz na to z boku, w pełnym spokoju. Czy to jest to czego pragniesz? Pamiętaj, że po każdej burzy, słońce w końcu się pojawi. Każdą drogę można odnaleźć, pod warunkiem, że szczerze tego pragniesz… 

Utwór możesz posłuchać tutaj: Rise



10. Party Time

Czas na imprezę! Taką w stylu Virya! Starczy tego siedzenia na tyłku! Na taką metalcore’ową imprezę poszedł bym bardzo chętnie… 

W otoczce świetnej imprezy czai się jednak zło. Zło, któremu bohater musi stawiać czoła każdego dnia. Zabawa, o której mowa w tekście jest tylko odbiciem tego, jak bohater widzi samego siebie. Na zewnątrz dusza towarzystwa, wewnątrz zaś ofiara jakiejś spirali spadkowej. Bohater nie może znieść tego, kim się stał i próbuje usprawiedliwić swoje przeszłe błędy, które tak naprawdę stworzyły go takim, jaki jest teraz. 
W swojej spirali spadkowej bohater próbuje za wszelką cenę odnaleźć samego siebie. Na chwilę stracić rozum, żeby po chwili się odnaleźć… 
Moim zdaniem jest to utwór o poszukiwaniu samego siebie w nie zawsze sprzyjających warunkach. 

Utwór możesz posłuchać tutaj: Party Time


11. Waves

Czas na ostatni utwór na płycie. Nie zwalniamy tempa i intensywności. Chłopaki cały czas trzymają wysoki poziom muzycznie i tekstowo. Ale podsumowanie za chwilę… 

Ten utwór wspaniale podsumowuje idealny związek dwojga ludzi, którzy nawzajem się napędzają i uzupełniają. Kiedy jedno z nich ma gorszy dzień, ta druga osoba ją pociesza. I na odwrót. Wspólnie się cieszą, razem płaczą i pocieszają. Niczym jedność. Ciekawe który chłopak pisał ten tekst do swojej ukochanej(?) ;) 
W metalowej otoczce tematyka miłości, spełnionej miłości, brzmi jeszcze ciekawie niż w innych stylach. Jest to zdecydowanie coś nowego, coś inaczej. Coś co zdecydowanie może się wyróżniać z tłumu.

Utwór możesz posłuchać tutaj: Waves 



Podsumowanie: 

Przyznaję, że warto było czekać na pełny album chłopaków z Virya. Teraz mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że czuję się nasycony ich twórczością, ponieważ po obcowaniu z debiutancką EP’ką czułem spory niedosyt. 
Podoba mi się, że chłopaki utrzymują jednolity styl albumu. Żaden utwór nie odznacza się za bardzo i nie wystaje przed szereg. Co może być jednocześnie i minusem dla albumu. 

Podsumowując podsumowanie, chłopaki zrobili kawał dobrej roboty i, moim zdaniem, warto sięgnąć po album Echoes of the Modern Mind i zapoznać się z twórczością Virya. 

W tak zwanym międzyczasie możecie też rzucić okiem na moją recenzję debiutanckiej EP’ki Virya (o tutaj) oraz obejrzeć wywiad z chłopakami (o tutaj). 

A na tę chwilę to byłoby wszystko, co miałbym do powiedzenia. Widzimy się już w następnych wpisach. 

Do następnego
Ave.! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zobacz także...

Recenzja: Virya – Echoes of the Modern Mind (2025)

Virya – Echoes of the Modern Mind (02.05.2025) Doczekałem się! Pełny album wrocławskiej grupy modern metalcore’owej Virya , zatytułowany Ech...

A to widziałeś..?